Nagle jednak okazuje się, że ten kraj zaczyna odczuwać gospodarcze spowolnienie i tak naprawdę trudno jest powiedzieć czy jest ono opóźnionym efektem europejskiej recesji, czy własnych błędów. Wiadomo tylko, że podczas gdy największe gospodarki europejskie wreszcie wracają do rachitycznego wprawdzie, ale jednak wzrostu, Norwegowie zaczynają odczuwać spowolnienie. W drugim kwartale 2013 PKB tego kraju wzrósł jedynie o 0,2 proc., podczas gdy prognozy mówiły o przynajmniej trzykrotności tej liczby. Traciła korona wobec euro, a  rząd przyznał, że w tej chwili trudno jest powiedzieć z pewnością, ile tak naprawdę zwiększy się tegoroczny PKB.

Tymczasem w Norwegii rośnie popularność opozycji,która obiecuje obniżkę podatków. To w każdym kraju na świecie bardzo chwytne hasło. Tak samo, jak i inne obietnice konserwatystów -  zwiększenie wydatków na edukację, infrastrukturę, badania i rozwój.Tak, żeby zadowolić wszystkich. I kto wie, czy im się nie uda. Chociaż tegoroczny wzrost na poziomie 2 proc, po wyłączeniu sektora naftowego, to nadal jest wielki sukces jeśli weźmiemy pod uwagę wyniki największych potęg gospodarczych w Unii Europejskiej. Tyle,że zeszłoroczny PKB wzrósł aż o 3,4 procent, co było europejskim ewenementem.

To dlatego właśnie premier Norwegii, Jens Stoltenberg wsiadł do taksówki i chciał posłuchać jakiego kraju chcieliby jego pasażerowie. Pomysły były różne, a ich liczba rosła po tym, jak rozpoznawali, kto ich wiezie. Ale niektórzy mówili mu otwarcie: nie będziemy na pana głosować. Bo chcą szerzej korzystać z dobrobytu jakim jest sektor gazowo- naftowy.

Bo każdy chciałby niższych podatków, a wielu Norwegów nie rozumie po co ich krajowi jeden z największych funduszy inwestycyjnych na świecie, skoro nie można z niego wydawać pieniędzy. To nie do końca jest prawda, bo część gazowo-ropnych pieniędzy już trafia do budżetu, ale ten limit jest bardzo ostro kontrolowany. Opozycja chce tę kontrolę rozluźnić, bo uważa, że wzrośnie bezrobocie, które cały czas spada i wynosi obecnie 3,4 proc., tak samo jak i znieść limity wysokości kredytów hipotecznych, aby pobudzić budownictwo, tym samym i doprowadzić do wzrostu zatrudnienia. Erna Solberg, liderka norweskich konserwatystów uważa, że to najprostsze i najskuteczniejsze sposoby pobudzenia wzrostu. Może dobrze byłoby, gdyby może nawet nie usiadła za kierownicą taksówki, żeby posłuchać co mówią wyborcy, ale przeszła się pod którymikolwiek rusztowaniami na budowie w Oslo. I co by usłyszała? Dużo kwestii wypowiadanych w obcych językach. Te po polsku nie nadają się do powtórzenia. Dlatego trzeba popierać norweską opozycję. Dopóki nie ruszy naprawdę budownictwo w Polsce, łatwo będzie można znaleźć pracę w Norwegii. A że podatki będą niższe ? To dodatkowa motywacja, także dla legalnie pracujących tam Polaków. Szkoda tylko premiera Stoltenberga, bo jego argumenty brzmią jak najbardziej racjonalnie.Ale tak jest zawsze z politykami,którzy tracą popularność w okresie przedwyborczym. Norwegowie pójdą do urn 9 września.