Warszawa to nie centrum świata

W Rosji korzystamy z niższych kosztów pracy, we Francji staramy się sprzedać polskie produkty w nowym opakowaniu – mówi „Rz" Ryszard Petru, partner w PwC.

Aktualizacja: 04.09.2013 01:40 Publikacja: 04.09.2013 01:40

Warszawa to nie centrum świata

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Rz: Coraz więcej polskich firm będzie inwestować za granicą?

Ryszard Petru:

Myślę, że tak, bo to jest naturalny trend. Jak się ma solidną pozycję w Polsce, to biznes poszukuje kolejnych rynków zbytu. Nie zawsze możliwe jest osiągnięcie takiej ekspansji przez eksport, czy to ze względów na koszty logistyki, ograniczenia prawne, czy kulturę biznesu; wówczas lepiej postawić na bezpośrednie inwestycje.

Taka ekspansja to więc domena przede wszystkich dużych firm?

Rzeczywiście w większości robi to duży i średni biznes, o małych raczej nie słychać.  Ale to też naturalne, bo zwykle przedsiębiorcy zaczynają myśleć o inwestycjach zagranicznych przy obrotach rzędu 300–400 mln zł rocznie.

Jakie są główne kierunki zainteresowań naszych firm?

Po pierwsze – Niemcy, Francja, Włochy, czyli Europa Zachodnia, gdzie staramy się zdobyć rynki niskimi cenami. Po drugie – nasi najbliżsi sąsiedzi – Czechy i Słowacja – jako naturalne przedłużenie na południe rynków zbytu. I trzeci kierunek to Wschód – Rosja i Ukraina, gdzie szukamy np. niższych kosztów pracy.

A Chiny?

Myślę, że tam jest relatywnie mało naszych firm, ponieważ to bardzo trudny rynek. Trzeba mieć bardzo silną pozycję konkurencyjną, by inwestycja mogła być przeprowadzana na odpowiednim poziomie.

Nie wymienił pan też modnych obecnie kierunków ekspansji eksportowej – np. krajów Afryki?

Tak jak pani wspomniała, do tzw. egzotycznych krajów rośnie eksport, ale pod względem inwestycji to są to pojedyncze przypadki. I nie sądzę, by w przyszłości się to radykalnie zmieniło. Podjęcie działalności w Afryce to możliwość wyższych zarobków, ale jednocześnie wyższe ryzyko. A wyższe ryzyko kosztuje.

Nasze firmy wolą stawiać nowe fabryki czy przejmować inne firmy?

Nie ma jednego schematu działania. Ale często zdarza się, że na Wschodzie budujemy strukturę od początku, razem np. z fabryką produkcyjną. W ten sposób można wykorzystać niższe koszty pracy, brak ceł, jednocześnie przy zachowaniu własnej marki i wysokiej jakości.

A z kolei w Niemczech polskie firmy często kupują niemieckie firmy i sprzedają swoje produkty pod nowymi markami. Podobnie we Francji, ponieważ – nie oszukujmy się – polski produkt nie ma tam takiej renomy.

Jest jakaś branża, która się wyspecjalizowała w inwestycjach za granicą?

Raczej nie, można mówić szeroko o produkcji przemysłowej – żywności, okien, mebli, chemii, kosmetyków itp.  Generalnie można powiedzieć, że firmy, które w Polsce odniosły sukces, starają się powtórzyć go także za granicą.

Statystyki NBP pokazują, że większość naszych inwestycji zagranicznych to spółki w Luksemburgu, Wielkiej Brytanii czy jeszcze dwa lata temu – na Cyprze. Na ile to optymalizacja podatkowa, na ile realne inwestycje?

Nie ma dobrych statystyk pokazujących skalę zjawiska, my opieramy się na naszych badaniach konkretnych firm. I te badania pokazują, że to prawdziwe inwestycje poza terenem Polski, co nie oznacza, że część z tych firm nie optymalizuje się również podatkowo. Nie jest ważne, gdzie kto jest zarejestrowany, tylko gdzie zlokalizowana jest ostateczna działalność. Dla firm o globalnym charakterze Warszawa przestaje być centrum świata.

Rz: Coraz więcej polskich firm będzie inwestować za granicą?

Ryszard Petru:

Pozostało 98% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację