Zeszłoroczny raport Banku Światowego „Doing Business" wyraźnie pokazał, jak niewiele trzeba zrobić, żeby przeskoczyć o kilka miejsc do przodu. Jeśli tak, to dlaczego w takim razie nie zmieniamy przepisów na takie, które ułatwiają życie przedsiębiorcom, dlaczego aparat skarbowy skutecznie im działalność utrudnia? Dlaczego wreszcie jesteśmy tak mało innowacyjni w kraju, a potrafimy się wykazać za granicą, gdy jest taka okazja? Może warto się przyjrzeć, co trzeba zrobić, żeby zarobić?
Co z tego, że w rankingu Komisji Europejskiej zajmujemy niezłą pozycję, jeżeli okazuje się, że w skali światowej państwa Unii wcale nie zaliczają się do najbardziej konkurencyjnych gospodarek? Fakt, że Polska dogania unijnych średniaków, jest w tej sytuacji szczególnie deprymujący.
Mówimy w Europie o konieczności rozbudowania przemysłu, o stworzeniu firm, które stałyby się liderami na rynkach światowych. A ile ich jest obecnie? Można policzyć je na palcach – no może nie jednej ręki, ale dwie z pewnością wystarczą.
Unia chce rywalizować ze Stanami Zjednoczonymi i chwilami się jej to nawet udaje, ale przewaga partnerów zza oceanu jest ogromna. Bo to jest jeden kraj, mający wspólną politykę przemysłową i spójne przepisy. I warto zapytać: dlaczego w UE nie ma wspólnej polityki poza rolną? A co z polityką energetyczną? Dlaczego UE wyraźnie nie chce gazu łupkowego, który gwałtownie „dopompował" konkurencyjność amerykańskiej gospodarki? I to do tego stopnia, że miejsca pracy wracają do USA z Azji i Meksyku.
Swoją drogą ciekawe, czy i kiedy miejsca pracy zaczną wracać do UE.