Co ciekawe, zarzuty Komisji z reguły kierowane są pod adresem nie Ministerstwa Rozwoju Regionalnego koordynującego i nadzorującego rozdysponowanie środków pozyskanych z Brukseli, ale prawie zawsze pod adresem poszczególnych resortów.
Jak się więc okazuje, Polska resortowa, zmora wielu lat, ciągle ma się dobrze.
Na celowniku Komisji jest tym razem Ministerstwo Zdrowia, raz z powodu nieuregulowania trybu i sposobów przechowywania zarodków stosowanych w in vitro (nie chodzi tutaj o sam zabieg blokowany od miesięcy przez katolickich ortodoksów) oraz o dyrektywę umożliwiającą wszystkim obywatelom Unii Europejskiej – w tym naszym rodakom – równy dostęp do usług medycznych na całym obszarze Unii.
Innymi słowy chodzi o to, że gdy przysłowiowy Kowalski nie może dostać się w rozsądnym czasie do określonego lekarza specjalisty, obecnie ma możliwość zasięgnięcia porady np. w Niemczech, Czechach lub w Hiszpanii!
Podobnie jest z zabiegami bardziej skomplikowanymi, takimi jak operacje okulistyczne, onkologiczne i last but not least aborcje niechcianej ciąży.