Ponieważ jest to inicjatywa polityczna, trudno spekulować, czy zyska poparcie większości społeczeństwa. A nawet jeśli tak się stanie, to nie jest powiedziane, że oznacza to koniec złej passy złota i rekordowe poziomy notowań szwajcarskiej waluty. Jedno jest pewne – temat żółtego kruszcu powrócił. Co na to nasz NBP?

Nie dalej jak kilka miesięcy temu także w Polsce podniosły się głosy, że trzeba dokupić złota  i sprowadzić je ze skarbca Banku Anglii do kraju. Trzymać ważących ponad 100 ton sztab nie za bardzo mielibyśmy gdzie, ale część ekspertów przyznaje, że zakupy warto rozważyć.

Mimo że cena złota od połowy 2012 r. spada, w połowie tego roku banki centralne na świecie miały 117,8 ton tego kruszcu, niemal o 30 proc. więcej niż rok wcześniej. W ostatnich latach złoto kupowały głównie banki centralne krajów rozwijających się: Chin, Rosji, Turcji czy Indii. Polski – ostatni raz dokupił kruszcu ponad 16 lat temu.

Prezes banku centralnego nie może myśleć jak zarządzający funduszem inwestycyjnym, więc w lokowaniu rezerw najważniejsze powinno być bezpieczeństwo, a nie wizja zysku.  Jednak przy rekordowo niskiej rentowności bezpiecznych papierów rządowych, może się okazać, że w trudnych czasach złoto będzie jedyną bezpieczną lokatą rezerw, która pozwoli utrzymać ich wartość.

„W ekstremalnej sytuacji lepiej mieć złoto niż stertę dolarów" – stwierdził niedawno Alan Greenspan, były szef Rezerwy Federalnej USA. Może przy okazji referendum w Szwajcarii warto sprawdzić odporność i polskiej „poduszki bezpieczeństwa".