Jeśli uświadomimy sobie, że według niektórych źródeł aż 75 proc. naszego prawa powstaje nie na poziomie krajowym, ale na poziomie UE, to musimy uznać ten temat za niezwykle istotny z punktu widzenia naszej gospodarki. Wiele opracowań eksperckich wskazuje, iż aspekt regulacyjno-prawny przesunął się z bardzo dalekiego końca do czołówki czynników, które determinują konkurencję i konkurencyjność.
Złe regulacje mogą więc być dla gospodarki dużym zagrożeniem, dobre – ważnym czynnikiem rozwoju.
Punkt wyjścia
Polskie organizacje biznesowe nie wykorzystują wielu narzędzi i kanałów dotarcia do decydentów unijnych. Oprócz oddziaływania np. poprzez publikacje stanowisk, bezpośrednie kontakty czy zasiadanie w grupach eksperckich istnieją bowiem także specjalne (i łatwe do wykorzystania) narzędzia, jak konsultacje online prowadzone przez Komisję Europejską czy rejestracja w tzw. rejestrze przejrzystości przy KE i Parlamencie Europejskim, z których nasze organizacje korzystają jednak sporadycznie.
Dla przykładu, liczba interesariuszy zarejestrowanych w rejestrze PE, dająca prawo do swobodnego poruszania się po parlamencie i uczestnictwa w odpowiednich komisjach, jest mniejsza niż z Czech.
Niska aktywność polskich przedsiębiorców na forum UE może wynikać z braku możliwości oceny skuteczności różnych instrumentów, a to z kolei z małego doświadczenia na tym polu. Spotykamy się np. w niektórych środowiskach z postawą, wedle której po prostu nie jesteśmy w stanie dużo zrobić w zderzeniu z machiną Unii i jej największych krajów.