Gdy byłem mały tak właśnie rozpoczynało się telegramy do rodziców z kolonii: kochane pieniążki przyślijcie rodzice. W tamtych czasach zapewne nikt nie liczył ile kosztuje wychowanie dziecka. Dziś liczymy – regularnie. A ponieważ zbliża się sezon prezentów, którymi obsypiemy dzieci warto się nad tym tematem zastanowić.

Zanim jednak zaczniemy liczyć trzeba sobie uświadomić, że na dzieci w skali kraju będziemy wydawać coraz więcej. I dobrze. Wreszcie, bowiem pierwszy raz od sześciu lat mamy wzrost liczby urodzeń. W pierwszym półroczu na świat przyszło blisko 187 tysięcy dzieci. Może to roczne urlopy Tuska dla rodziców spowodowały ten wzrost, może coś innego. Ważne jednak, że przestaliśmy wymierać. Mam nadzieję.

Centrum im. A. Smitha policzyło, że wydatki na dziecko od jego urodzenia do ukończenia dwudziestego roku życia sięgną 190 tysięcy złotych. Z pewnością nie jest to mała sumka. Expander z kolei podpowiada, co zrobić by te wydatki nie były znacząco wyższe. Przytoczę te przykłady, bo mnie zafascynowały. Wstawienie szyby samochodowej wybitej piłką – 500 zł. Ja bym jednak skłaniał się do szyby okiennej. W aucie piłką trochę trudno stłuc szybę. W oknie zdecydowanie łatwiej… Usunięcie zarysowania lakieru – 300 zł. Wymiana ramy rowerowej – 150 zł, i mój ulubiony przykład: wstawienie implantu zębowego – 2500 zł. Punkt specjalnie polecany rodzicom chłopców w wieku gimnazjalnym. Dobrze jest, więc ubezpieczyć naszą pociechę. I niekoniecznie tylko w ramach szkolnego ubezpieczenia grupowego. Te są najczęściej bardzo tanie i czasami może zabraknąć na pokrycie strat.

Dobrze jest, więc oszczędzać właśnie z myślą o dzieciach. Wiem, że łatwo jest mówić czy pisać. Ale im wcześniej zaczniemy tym mniej miesięcznie będziemy musieli odkładać. I lepiej nie podbierać tych pieniędzy, jeśli nic się nie dzieje. Rodzice nie powinni jednak być pozostawieni sami sobie. Wiem, że roczne urlopy rodzicielskie brzmią bardzo medialnie, ale to nie one mogłyby najbardziej pomóc rodzicom. Zmiany w ulgach też nie wiele dadzą. Dlaczego zmieniając przepisy nie podniesiono znacząco tych ulg w przeliczeniu na jedno dziecko? Dlaczego kwota wolna od podatku nadal wygląda jakby jej wcale nie było? Dlaczego próg podatkowy wciąż jest na tym samym poziomie? Ano dlatego, że to dużo kosztuje. Policzono jakiś czas temu, że dzięki zaniechaniom w tych dziedzinach państwo oszczędza na nas rocznie około 4 miliardów złotych.

Teraz trochę o marzeniach. Marzeniem moim jest to by rodzice mogli rozliczać się wspólnie z dziećmi. I chodzi mi tu o całe rodziny. Ten, kto ma dziecko czy dwójkę, dobrze wie ile trzeba poświęcić by zapewnić im normalne funkcjonowanie. A jeśli rodzina musi płacić za prywatne przedszkole, bo do publicznego nie udało się dostać lub nie ma go w okolicy? Wtedy wydatki na małą pociechę rosną do bardzo poważnych sum i nie ma szans zmieścić się w ciągu 20 lat we wspomnianej wyżej kwocie. A potem płatne studia albo wydatki na utrzymanie dziecka w innym mieście. Ale, po co przeznaczać pieniądze na rodziców? Lepiej mieć na służbowe podróże do Madrytu…