Kristof Zorde z BDO: tania energia nakręca koniunkturę

Kryzysy zwykle zaczynają się wtedy, kiedy są najmniej oczekiwane. Tak było i w 1929, i w 2008 roku – pisze senior partner w BDO

Publikacja: 21.01.2015 04:06

Kristof Zorde z BDO: tania energia nakręca koniunkturę

Foto: materiały prasowe

Warta przytoczenia jest słynna wypowiedź znakomitego amerykańskiego ekonomisty Irvinga Fishera, że rynek akcji osiągnął wysoki, stabilny poziom, na parę miesięcy przed krachem 1929 roku. Mówimy oczywiście o kryzysach finansowych. Każdy następny co prawda jest inny od poprzedniego, ale wszystkie mają jeden wspólny element: masowe załamanie zdolności do spłacania kredytów. Keynes określał to nieco mniej plastycznie jako drastyczny spadek krańcowej efektywności kapitału. Obecna sytuacja na rynku energii – ropa i gaz – chociaż powszechnie określana jako kryzysowa, z klasycznym kryzysem ma niewiele wspólnego. Jedyny kryzysowy aspekt, jaki można jej przypisać, wynika z jej nieoczekiwanego charakteru. Kryzys ma zatem podtekst raczej psychologiczny niż finansowy, przynajmniej w punkcie wyjścia.

Cena w górę, cena w dół

To, co się wydarzyło na rynku ropy i gazu, warto prześledzić w dłuższej perspektywie. Na początek ogólna obserwacja: cena ropy od wielu lat wykazywała tendencję zwyżkową, aż w lipcu 2008 r. wylądowała na chwilę w okolicy 140 dol. za baryłkę. Na chwilę, bo w krótkim czasie cena ropy zaczęła gwałtownie spadać, by otrzeć się o 38 dol. w lutym 2009 r., mocno odbić od dna, by osiągnąć nowy szczyt: 112 dol. w kwietniu 2011 r. Wtedy kolejna zmiana trendu i spadek do poziomu 78 dol. we wrześniu 2011 r., mocne odbicie w górę do 104 dol. w lipcu 2014 r. i spadek do dzisiejszego poziomu 55 dolarów.

Mimo dużej zmienności cen można chyba pokusić się o uwagę, że od 2009 r. kolejne szczyty są coraz niższe i kolejne dna – też. W zasadzie mamy do czynienia ze spadkową tendencją cen – czymś zupełnie nowym na rynku energii.

W tym samym czasie, kiedy cena ropy otarła się o dno – 38 dol. za baryłkę w lutym 2009 roku, również cena akcji na amerykańskiej giełdzie mierzona indeksem SP500 dotknęła dna przy wartości indeksu 735 po ponad 50-proc. spadku od września 2007 roku. Od tamtej pory indeks ten (przy rosnących zyskach przedsiębiorstw) z małymi przerwami pnie się do góry i notuje obecnie najwyższy poziom w historii przy wartości indeksu 2068. Trudno więc oprzeć się wrażeniu, że amerykańska gospodarka jest napędzana tanią energią. Można oczywiście argumentować, że zwyżki cen akcji były głównie wywołane poluzowaniem polityki pieniężnej, ale jeśli tak, to dlaczego poluzowanie miało wpływ na jedną klasę aktywów, mianowicie akcji, a nie na inną, jaką są surowce? Nie tylko bowiem ropa i gaz, ale również inne surowce odnotowały spadkową tendencję cen.

Odpowiedzi należy szukać w zwiększonej podaży surowców, szczególnie ropy i gazu, w wyniku rewolucji technologicznej związanej z włączeniem do eksploatacji złóż łupkowych. Eksploatacja nowych złóż z zakazem eksportu ropy i gazu sprawiła, że Stany Zjednoczone stały się praktycznie samowystarczalne, jeśli chodzi o zaopatrzenie w energię.

Europa w innym miejscu

Podczas gdy Stany Zjednoczone są skąpane w taniej ropie i gazie, nieco odmienna sytuacja jest w Europie. Wprawdzie gospodarka europejska ma dostęp do energii po cenach światowych i światowy rynek ropy jest w miarę efektywny, ale zupełnie inna jest sytuacja, gdy chodzi o gaz. Transport ropy – zarówno naziemny, jak i morski – jest dobrze rozbudowany i zapewnia sprawne połączenie popytu i podaży. Ale jeśli chodzi o gaz, to brak jest instalacji do skraplania, gazyfikacji, przeładunku, które są niezbędne dla morskiego transportu. Niedawno oddany do użytku gazoport w Kłajpedzie jest tylko chlubnym wyjątkiem od reguły. Łatwo stwierdzić, jak to się przekłada na ceny gazu w różnych regionach. Podczas gdy w Europie, zaopatrywanej głównie w gaz rosyjski, cena wynosi od 380 do 400 dolarów za 1000 m sześc., w Ameryce cena gazu spadła ostatnio do poziomu 90 dolarów za 1000 m sześc.

Nie powinno więc dziwić, że amerykańska gospodarka powoli staje się kołem napędowym koniunktury, pomimo stopniowego wycofywania banku centralnego z polityki tzw. luzowania ilościowego, czyli pompowania pieniądza w sektor prywatny.

I powinno to być może skłonić do refleksji, czy zapowiadane przez Europejski Bank Centralny poluzowanie polityki pieniężnej w Europie przyniesie oczekiwane efekty, czy też raczej trzeba będzie poczekać, aż tani gaz, od którego gospodarka europejska jest mocno uzależniona, będzie również dostępny dla europejskich przedsiębiorstw i gospodarstw domowych.

Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Jak przekuć polskie innowacje na pieniądze
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne