Mamy więc sugestie grup klientów, że całość kosztów powinny ponieść banki. Propozycje te opierają się zazwyczaj na przekonaniu, że da się udowodnić przed sądem, iż umowy dotyczące kredytów we frankach są nieważne, bo sprzeczne z prawem. Gdyby tak rzeczywiście było, banki odnotowałyby oczywiście straty sięgające grubych miliardów złotych, bo pozaciągały przecież zobowiązania we frankach, by kredytów udzielić. A bankom nikt tych zobowiązań nie umorzy ani nie skonwertuje przymusowo na złote po sztucznym kursie. Problemy z tym rozwiązaniem są dwa – po pierwsze, wydaje się bardzo mało prawdopodobne, by istniały wystarczające argumenty prawne na rzecz całkowitego unieważnienia umów, co nie oznacza, że nie można skutecznie zaskarżyć niektórych szczególnie abuzywnych klauzul, np. dodatkowego zarabiania przez banki na dowolnym ustalaniu kursu walutowego albo nieuwzględniania ujemnych stóp procentowych. Po drugie, jeśli w bankach zabraknie miliardów, państwo musiałoby uzupełnić ich kapitał kosztem podatników.