Czterdzieści lat temu pojawił się oddzielny wskaźnik mierzący ubóstwo. Był to misery index przygotowany przez Arthura Okuna. Jego konstrukcja jest równie skomplikowana co budowa cepa. Jest to po prostu suma stóp inflacji i bezrobocia. Wskaźnik ten zdobył jednak (być może ze względu na łatwość wyliczenia) pewną popularność na świecie i kolosalną popularność w Stanach Zjednoczonych. Za oceanem jest publikowany co miesiąc. Idę o zakład, że prezydent USA, za którego kadencji ów indeks pogorszyłby się znacząco, nie miałby żadnych szans na reelekcję.
Gdyby ów standard oceny przenieść do Polski, to Bronisław Komorowski miałby spore szanse na ponowne wygranie wyborów. W lutym nasz misery index osiągnął historyczne minimum, wyniósł 10,4 (bezrobocie: 12, inflacja: minus 1,6). Wstępne dane za marzec potwierdzają, że ten poziom się utrzymuje.
Sięgnijmy do historii. W 1990 r. byliśmy na niechlubnym pierwszym miejscu ze wskaźnikiem 592,3 pkt, głównie ze względu na najwyższą w cywilizowanym świecie hiperinflację. Od tego czasu wskaźnik systematycznie malał, osiągając minimum w październiku 2008 r.; za prezydentury Lecha Kaczyńskiego wynosił 10,6. Potem rósł. Kiedy urząd obejmował Bronisław Komorowski, był na poziomie 15,8, a w marcu 2011 r. dobił do lokalnego maksimum 17,7. Ostatnie trzy lata to nieprzerwany spadek wskaźnika uwieńczony obecnym rekordem.
Indeks Okuna nie najlepiej nadaje się do porównywania krajów. Wadę tę można trochę zmniejszyć, posługując się rachunkiem dynamicznym lub poszerzając zakres wskaźnika. Gdybyśmy zastosowali pierwszą metodę i skorzystali z nieco innych od przedstawionych danych Eurostatu (dane roczne, inflacja zharmonizowana, bezrobocie faktyczne, a nie rejestrowane), to otrzymalibyśmy taki oto obraz Polski.
W 2003 r., biorąc pod uwagę 28 obecnych członków UE, średnią unijną, średnią dla strefy euro, USA i Norwegię, Polska znajdowała się na przedostatnim miejscu z wynikiem 20,5. Dwie pierwsze pozycje przypadły: Norwegii (6,2) oraz Luksemburgowi (6,3). Natomiast w ubiegłym roku zajęliśmy 13. miejsce. Nasz wskaźnik wyniósł 9,1. Czołówka się nieznacznie zmieniła. Niemcy awansowały na drugie miejsce (5,8), a na koniec tabeli spadły: Grecja, Hiszpania i Chorwacja.