Wolny handel wzmacniający na nowo transatlantyckie więzi Ameryki i Europy. Wolny handel łączący nie tylko przyjaciół, ale również dawnych zapiekłych wrogów z obu stron Pacyfiku. Wolny handel integrujący ludzi i gospodarki, zbliżający do siebie narody i państwa, stanowiący antidotum na globalne problemy gospodarcze, społeczne i polityczne.
Bo – jak głęboko wierzą Amerykanie – jeśli ludzie zaczynają myśleć o wspólnym biznesie, wyparowują im z głowy wariackie pomysły dotyczące wojen i wzajemnej niechęci. Bo biznes wymaga wolności, więc sam promuje drogę dla wolności nawet tam, gdzie dziś jej nie ma. Bo biznes nie zna granic, a ściślej mówiąc – granice są dla niego tylko przeszkodą.
W ostatnich dniach prezydentowi udało się osiągnąć w tej sprawie znaczący sukces: 12 państw z obu stron Pacyfiku wynegocjowało treść porozumienia o wolnym handlu TPP (partnerstwo transpacyficzne). Jeśli zostanie ono ratyfikowane przez wszystkie strony, powstanie ogromny rynek, na którym zniknie większość barier celnych. I w jakiejś mierze nastąpi zbliżenie funkcjonowania gospodarek, czego największym symbolem jest zgoda komunistycznego Wietnamu na stworzenie wolnych związków zawodowych.
Na etapie negocjacji pozostaje jeszcze ambitniejsze porozumienie, które dotyczy wolnego handlu między USA i Unią Europejską (TTIP). Jeśli uda się je uzgodnić, może to zwiastować jedną z największych zmian gospodarczych w ostatnich dekadach.
Czy jednak oba porozumienia na pewno zmienią świat na lepsze?