Ponoć decyzje mają zapaść pod koniec roku, ale pomysły, jakie krążą po rynku finansowym, przypominają raczej dorzynanie OFE niż próbę budowania ważnego elementu naszego rynku kapitałowego.
Dwa lata temu Platforma (partia niby rynkowa) zdemontowała system emerytalny. Pozostawiła resztki nie dlatego, żeby chciała jakoś pomóc tym, którzy pozostali w systemie, ale by zapobiec zawaleniu się giełdy. Minister Rostowski zadbał, by te resztki nie były konkurencją dla ZUS. Dziś wyraźnie widać skutki tej niby-reformy. I nie chodzi tu o emerytów, bo na ich kieszeniach mocno odbije się to dopiero za wiele lat. Najbardziej uderzyło to w giełdę, która do dziś nie może się podnieść.
Teraz mamy rząd, który podkreśla potrzebę budowania długoterminowego kapitału (oszczędności), a jednocześnie wręcz wyczuwa się niechęć do tych resztek OFE. Myślę, że jest ona skierowana nie przeciw oszczędzającym, ale przeciw zagranicznym właścicielom zarządzającym większością funduszy.
Stąd pomysł, by wszystkie fundusze zebrać w jednej słusznej (czyli państwowej) instytucji. Ten projekt ma niestety szereg wad. Likwiduje resztki konkurencji między funduszami i stwarza ryzyko, że zebrany w niej kapitał będzie wykorzystywany zgodnie z polityczna wolą, a nie interesem przyszłych emerytów.
Rząd, zamiast ograniczać OFE, powinien je rozwijać. Jeżeli nie chce pozostawić ich w rękach zagranicy, niech rozwija rodzime instytucje. Musimy mieć powszechny system kapitałowy. Wielkość składek jest już sprawą dyskusyjną i powinna zależeć od sytuacji ekonomicznej państwa. Polsce potrzebne są takie instytucje z powodów demograficznych i ekonomicznych.