Bardzo dobrze się stało, że Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) przydzielił w sierpniu SDR (Special Drawing Rights) o łącznej wartości 650 mld dol., które kraje członkowskie mogą wymieniać na waluty rezerwowe.
Smutne jest, że musiało to nastąpić według dotychczasowych reguł, zgodnie z którymi każdy kraj otrzymał kwotę proporcjonalną do jego PKB. W efekcie Szwajcarii i Norwegii przydzielono SDR o wartości odpowiednio 900 i 950 dol. na głowę, a Bangladesz i Filipiny uzyskały kwoty odpowiadające jedynie 10 i 25 dol. na głowę.
G20 zaleca, by kraje rozwinięte przekazywały dobrowolnie na rzecz krajów mniej zamożnych część swoich przydziałów. Pięknie, że kraje G20 o tym pomyślały, ale jeśli stać je tylko na coś takiego, to nie jest to dobry prognostyk na przyszłość.
Powie ktoś, że uderzam w wysokie tony i w sposób oderwany od realiów. Mam na to dwie odpowiedzi. Po pierwsze, nie jest już tak, jak było. Po drugie, możliwość zwiększania zakresu współpracy międzynarodowej jest potencjalnie w zasięgu ręki.
Punkt zwrotny
Zmiana jakościowa polega na tym, że kraje rozwinięte nie ponosiły do niedawna kosztów tego, że pomoc dla krajów biednych była zbyt mała, ale Covid-19 i kryzys klimatyczny to zmieniły. Chcąc skutecznie powstrzymywać przyszłe pandemie i zahamować rosnącą emisję CO2, trzeba udzielać znacznie większej niż dotąd pomocy państwom mało zamożnym.