Człowiek od mocnych trunków

Zarządzanie Belvedere jest dla Krzysztofa Trylińskiego jak walka o punkty na boisku piłki ręcznej. Chce ich zdobyć jak najwięcej, ponieważ interesują go tylko miejsca na podium

Aktualizacja: 07.03.2008 05:55 Publikacja: 07.03.2008 03:04

Człowiek od mocnych trunków

Foto: archiwum prywatne

Restauracja Garnier przy rue Saint-Lazare: grillowane ryby, owoce morza, najlepsze francuskie sery i wina. Kulinarny gust Krzysztofa Trylińskiego tutejsi kelnerzy znają doskonale. Gdy Tryliński jest w Paryżu, zawsze się tu stołuje. Ale poza kuchnią stolica Francji nie urzekła dyrektora generalnego Belvedere i szefa Sobieskiego. Woli winnice Beaune w Burgundii, gdzie mieszka od 20 lat. Tam też bije serce stworzonej przez niego firmy Belvedere.

Jak to często bywa, o wszystkim decyduje przypadek. Tak też było i w jego życiu. Tryliński przez 20 lat był sportowcem i o biznesie nie myślał. Grał w piłkę ręczną. Na tyle udanie, że trafił do reprezentacji Polski juniorów. Nawet gdy miał już dyplom inżyniera osprzętu lotniczego, dalej grał, od 1988 r. już nie w Polsce a we Francji. Kiedy tam przyjechał, umiał tylko ”merci” i ”bonjour”. Dziś mówi biegle nie tylko w języku Moliera, zna też angielski, rosyjski i ukraiński.

Jest znawcą win i mocnych alkoholi. Potrafi bezbłędnie podać nazwę wódki, mimo że nie widzi etykiety na butelce. Jak przystało na szefa firmy z branży alkoholowej ma mocną głowę. Tym, którzy nie są w stanie mu dorównać radzi, by pili maślankę.

Jego szczęśliwym dniem był ten, w którym poznał swojego sąsiada Jacques’a Rouvroy. Był on wówczas dyrektorem Henri De Villamon, firmy, produkującej i dystrybuującej alkohol. Francuz akurat szukał kogoś, kto pomoże mu rozkręcić biznes w Europie Wschodniej.

Razem stworzyli spółkę France Euro-Agro, która zajęła się eksportem francuskich win, szampanów i wermutów. W 1997 r. Euro-Agro zmieniła nazwę na Belvedere i trafiła na paryską giełdę. Teraz po 11 latach, jej akcje będą notowane także w Warszawie. Tryliński kieruje firmą i rozwija jej działalność. Rouvroy zajmuje się finansami.

Przed laty dyrektor Belvedere w piłkarskiej drużynie był obrotowym. Stał najbliżej bramki przeciwnika,między jego obrońcami, często biorąc na siebie ich ciosy. Wytrzymałość, którą wówczas zdobył, przydała mu się w biznesie. Zwłaszcza gdy nie wszystko szło zgodnie z planem.

– Tryliński ma naturę sportowca. Kroczy pewnie do celu i łatwo się nie poddaje – mówi Grzegorz Chojnacki, prezes Nemiroff Polska, który przez kilka lat był jego bliskim współpracownikiem. W przezwyciężaniu trudności pomaga mu także wrodzony optymizm. A trudnych momentów nie brakowało w jego karierze.

Na początku lat 90. nie było ekskluzywnych wódek. Tryliński i Rouvroy postanowili wypełnić lukę. Zamówili we Francji wzory nietypowych butelek, które przypominały flakony perfum. Ich spółka nie mogła sama produkować ani sprzedawać wódki z powodu monopolu państwowych Polmosów. Chopina zaczęła robić wytwórnia w Siedlcach, a Belvedere Polmos Żyrardów. Szybko okazało się, że – za sprawą eksportu – wódka Belvedere stała się żyłą złota. W USA, jej butelka kosztowała 30 dol.

Właścicielem znaku i opakowania wódki była firma Belvedere. Prawa do receptury miał Polmos Żyrardów. Wydawało się, że taki podział może być korzystny da obu stron. Żyrardowski polmos nie dotrzymał umowy i zarejestrował na siebie znak towarowy belvedere. Do walki o prawa do znaku włączyła się także firma Philips Millenium.

Po czterech latach walki w sądzie Tryliński stracił to, co zbudował od zera: – Jestem dumny, bo stworzyłem nową kategorię wódki. Wystarczy wejść do jakiegokolwiek sklepu z alkoholem lub klubu, by stwierdzić, ilu naśladowców doczekały się Chopin i Belvedere.

Utrata dwóch marek nie podcięła skrzydeł Belvedere. Firma była już wówczas liczącym się graczem polskiego rynku wódki. Głównie za sprawą wódki Sobieski, kolejnego dziecka Krzysztofa Trylińskiego i jego wspólnika.

– Postanowiliśmy wykorzystać to, co sprawdziło się w przypadku np. win francuskich – wspomina dyrektor Belvedere. Wprowadzili na rynek pierwszą wódkę w systemie AOC (związaną z konkretnym regionem, własną historią i łatwą do udowodnienia wysoką jakością). Produkcja ruszyła pełną parą w przejmowanych kolejno państwowych Polmosach. Belvedere został właścicielem wytwórni w Starogardzie i Krakowie. Przegrał jednak batalię o Polmos Białystok, który produkuje najpopularniejszą w Polsce wódkę Absolwent oraz Żubrówkę. Kontrolny pakiet akcji od Skarbu Państwa kupił największy konkurent grupy Sobieski w Polsce – Central European Distribution Corporation.

Firmy mają dziś porównywalne udziały w polskim rynku wódki i zaciekle rywalizują o każdy jego procent, m.in. przejmując kolejnych dystrybutorów.

– Żeby zbudować silną pozycję na rynku alkoholowym, trzeba mieć umiejętności i determinację. Krzysztofowi Trylińskiemu tych cech nie brakuje – mówi prezes CEDC William Carey. Też były sportowiec – odnosił sukcesy w golfie.

W branży mówi się, że gdyby Trylińskiemu udało się kupić Polmos Białystok, to zabrakłoby mu motywacji do ekspansji za granicą. Tymczasem tuż po tym, jak Carey rozpoczął rządy w białostockiej wytwórni, kupił za ponad 300 mln euro francuską firmę Marie Brizard. Dzięki nowemu nabytkowi Belvedere zdobyła dostęp do ok. 120 rynków świata.

Aby zdobyć pieniądze na dalszy rozwój, w 2005 r. Tryliński i jego wspólnik sprzedali część akcji CL Financial z Trynidadu i Tobago, do którego należy m.in. producent rumu Angostura. Po pewnym czasie do inwestora należało ponad 68 proc. akcji. Założyciele Belvedere zrezygnowali z większościowego pakietu, by umożliwić szybszy rozwój firmy. Udziałowcy nie mogli jednak dojść do porozumienia. W połowie 2007 r. potentat z Trynidadu i Tobago zaproponował Trylińskiemu i Rouvroy, by odkupili od niego akcje. Na zdobycie gwarancji finansowych dał im tylko ok. półtora miesiąca. Gdyby ich nie uzyskali, mogliby stracić wpływ na to, co się z nią stanie.

– To był szalony okres – wspomina Tryliński, który nie wysiadał z samolotu, próbując znaleźć inwestorów. Wysiłek nie poszedł na marne. Cześć akcji odkupił on i jego wspólnik. Reszta w niewielkich pakietach trafiła do nowych udziałowców. Na konto CL Financial na czas trafiło 345 mln euro. – Teraz wreszcie mogę zrealizować to, co zaplanowałem dla firmy – podkreśla Tryliński. Główny cel jest jeden: wódka Sobieski ma zdobyć drugie miejsce na światowym rynku wódki. Belvedere ma już zakłady na Ukrainie, w USA i Polsce. W tym półroczu powinien kupić fabrykę w Rosji. Będzie więc obecna tam, gdzie kupuje się najwięcej wódki. Trylińskiemu nie zależy na lokalnych trunkach. Chce w przejmowanych zakładach rozlewać Sobieskiego.

– Nie interesują mnie gotowe rozwiązania – mówi. Jego potrzeba wyzwań jest tak silna, że nawet wolny czas spędza na zawodach jeździeckich. Nie walczy tylko, gdy jeździ na nartach.

Stara się oddzielać życie prywatne od służbowego. Jednak rozwijanie firmy zajmuje mu większość czasu. – W 2007 r. spędziłem w samolocie średnio dwie godziny dziennie – mówi Tryliński.

Jego dom jest we Francji, ale czuje się Polakiem. Na bieżąco śledzi to, co dzieje się w naszym kraju. Sprawdza nawet, jaka będzie pogoda w Warszawie. Jest pewien, że wróci na stałe do Polski. I nie będzie czekał do emerytury.

Restauracja Garnier przy rue Saint-Lazare: grillowane ryby, owoce morza, najlepsze francuskie sery i wina. Kulinarny gust Krzysztofa Trylińskiego tutejsi kelnerzy znają doskonale. Gdy Tryliński jest w Paryżu, zawsze się tu stołuje. Ale poza kuchnią stolica Francji nie urzekła dyrektora generalnego Belvedere i szefa Sobieskiego. Woli winnice Beaune w Burgundii, gdzie mieszka od 20 lat. Tam też bije serce stworzonej przez niego firmy Belvedere.

Jak to często bywa, o wszystkim decyduje przypadek. Tak też było i w jego życiu. Tryliński przez 20 lat był sportowcem i o biznesie nie myślał. Grał w piłkę ręczną. Na tyle udanie, że trafił do reprezentacji Polski juniorów. Nawet gdy miał już dyplom inżyniera osprzętu lotniczego, dalej grał, od 1988 r. już nie w Polsce a we Francji. Kiedy tam przyjechał, umiał tylko ”merci” i ”bonjour”. Dziś mówi biegle nie tylko w języku Moliera, zna też angielski, rosyjski i ukraiński.

Pozostało 87% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację