Napływ pieniędzy do Polski jest najwyższy od czasów akcesji naszego kraju do Unii Europejskiej. Zaangażowanie inwestorów zagranicznych w polskie papiery skarbowe w ciągu roku zwiększyło się o 30 mld zł, czyli o połowę.

Co to oznacza? Tylko tyle, że polskie obligacje oferują relatywnie wysokie zyski, a ryzyko głębokiego kryzysu w Polsce w ciągu ostatniego roku drastycznie spadło. Na razie nie musimy się martwić o zadłużenie. Żeby jednak mówić o powrocie dobrych czasów dla gospodarki, musielibyśmy odnotować zdecydowany powrót kapitału długoterminowego – firm, które tworzą u nas miejsca pracy i transferują technologię. Tutaj poprawa nastrojów jest powolna i niepewna.

Fakt, że na mapie wzrostu gospodarczego Polska jest zieloną wyspą, nie jest wcale kluczowy dla wzrostu napływu kapitału do papierów wartościowych. Na całym świecie od kilku miesięcy trwa systematyczny powrót zaufania do rynków wschodzących.

Inwestycje portfelowe charakteryzują się jednak tym, że szybko napływają i równie szybko mogą odpłynąć. Tymczasem do długookresowego rozwoju potrzebne są inwestycje bezpośrednie. Tutaj sytuacja jest bardziej niepewna. W 2009 r. średni napływ inwestycji bezpośrednich spadł o ok. 40 proc., choć był podobny do tego z 2004 i 2005 r. W drugiej połowie roku widać było jednak powolną zmianę trendu na wzrostowy, czego nie odnotowali na przykład Czesi czy Węgrzy. Możliwe, że zagraniczne firmy, widząc lepszą sytuację gospodarczą naszego kraju, podejmują bardziej śmiałe decyzje o lokowaniu u nas swojej działalności. To jest jednak tylko ostrożna teza. Będzie można ją zweryfikować w ciągu kilku miesięcy.