Choć teorie o winie spekulantów wydają się wyjątkowo kuszące, w tym przypadku stanowią znaczne uproszczenie rzeczywistości. W końcu trudno się dziwić inwestorom, że z dużym sceptycyzmem traktują zapowiedzi zacieśnienia fiskalnego przez kraj, który w ostatnich latach ukrywał przed inwestorami skalę swoich problemów. Tym bardziej że ten sam kraj przez wiele lat nie był w stanie rozwiązać problemu bardzo niskiej ściągalności podatków i wzrostu wydatków sztywnych. Choć zapewne tym razem Ateny mają znacznie większą motywację do przeprowadzenia niektórych reform, na zaufanie inwestorów będą musiały zapracować.

Oburzenie działalnością spekulantów może mieć jednak daleko idące konsekwencje. Otóż przywódcy krajów strefy euro zaproponowali m.in. ograniczenie aktywności na rynku CDS, a więc instrumentów stanowiących „ubezpieczenie” przed niewypłacalnością firm lub rządów. Spekulacje na tym rynku mają być bowiem przyczyną wyraźnego wzrostu rentowności greckich obligacji i związanych z tym problemów rządu z emisją nowego długu.

Choć działanie rynku CDS może pozostawiać wiele do życzenia, obrana droga nie wydaje się najlepsza. Po pierwsze, w przypadku Grecji rynek CDS wydaje się za mały, by mieć istotny wpływ na znacznie większy rynek obligacji rządowych. Po drugie, autorzy proponowanych rozwiązań zapominają o ich potencjalnych konsekwencjach.

Otóż wyeliminowanie lub znaczne ograniczenie rynku CDS spowoduje, że część inwestorów nie będzie w stanie zabezpieczyć się na wypadek problemów greckiego rządu ze spłatą długu. Dotyczy to też inwestorów, którzy teoretycznie nie mają w portfelu obligacji rządu greckiego, lecz są po prostu wystawieni na greckie ryzyko kredytowe. A to z kolei oznacza, że po wprowadzeniu tych zmian gotowość inwestorów do posiadania greckich aktywów mogłaby się jeszcze bardziej zmniejszyć. Tylko co wtedy zrobią przywódcy strefy euro?

[i]Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowy[/i]