Profesor David King z Oksfordu odkrył, że światu zabraknie ropy i już w 2014 r. siedzieć będziemy przy świeczkach, a samochodami jeździć jedynie pod warunkiem, iż pociągną je konie. Z kolei Wojciech Stępniewski z World Wildlife Fund poinformował, że co dziesięć lat temperatura wzrasta 0,03 st. i nadciągną – wprawdzie dopiero za sto lat – gwałtowne burze, stopią się lodowce, a morza zaleją wyspy.Zostałem wychowany w kulcie nauki. Święcie wierzyłem w jej prawdy, ale dzisiaj takiej wiary już nie mam. A moją niepewność pogłębiają udowodnione fałszerstwa w kwestiach mających bardzo istotne znaczenia dla świata: konieczności stosowania szczepionek i – właśnie – obliczeń dotyczących globalnego ocieplenia. Co gorsza, mam bardzo małe możliwości weryfikacji owych „naukowych” prognoz. Małe, ale jednak.King twierdzi, że OPEC sfałszował dane, sztucznie zawyżając wielkość zasobów ropy. Brzmi to mocno, ale argument w istocie jest słaby (zasoby można policzyć!)
i słabo wytrzymuje weryfikację w kategoriach interesów. Logika podpowiada bowiem, że monopolista raczej zainteresowany jest zaniżaniem niż zawyżaniem wielkości potencjalnej podaży, bo to pozwala mu podnosić ceny. Decydujące znaczenie ma jednak dynamika zmian. Wciąż jestem bombardowany informacjami o odkryciu nowych złóż oraz uruchomieniu nowych – przedtem niedostępnych – pól wiertniczych. Po drugie, i to są twarde dane, energochłonność wzrostu jest mniejsza od jedności (ca 0,6 proc. wzrostu zużycia energii na 1 proc. przyrostu PKB) i stale maleje. Tego faktu zanegować nie sposób, choć można kłócić się, kto ma rację, prognozując tempo jej spadku: IEA, twierdzac, że energochłonność wyniesie w najbliższych latach – 0,47 proc.; EIA – 0,51 czy OPEC – 0,31.
Skoro straciłem busolę, jaką była prawdomówność nauki, postanowiłem nie dać się zastraszyć i przestałem się bać. Zwłaszcza że tak się składa, że obydwie czarne prognozy zawierają wewnętrzną sprzeczność. Albowiem, jeśli świat się ociepli, to przecież zużywać będziemy znacznie mniej paliwa.