Jest pan autorem czeskiej wersji podatku liniowego, ale posłowie znacznie ją okroili.
Czysty podatek liniowy charakteryzuje się jedną stawką dla osób fizycznych i dla podmiotów gospodarczych oraz taką samą stawką VAT. Tego w przyjętym rządowym projekcie nie ma. Nie ma dlatego, że koalicyjni partnerzy ODS (ludowcy) wymusili pozostawienie dwóch stawek VAT. Nie przyjęto też takiej samej stawki podatku dochodowego dla osób fizycznych i dla podmiotów gospodarczych. Do ich zbliżenia ma dojść w ciągu trzech latach.
Na razie stawka 15 procent miała być na wszystko, a została tylko stawką podatku dochodowego od osób fizycznych. Firmy mają wyższą stawkę (24 procent), która dopiero w 2010 r. przybliży się do stawki osób fizycznych. VAT to nie dotyczy.
Dlaczego proponowane 15 proc. ma być liczone od pensji powiększonej o składki na ubezpieczenie zdrowotne i socjalne?
Przygotowując przed trzema laty projekt podatku liniowego, uzupełniłem go o drugą, socjalną część; o tzw. podatek negatywny, czyli dochód gwarantowany przez państwo. Ponieważ w podatku liniowym człowiek do pewnej wysokości dochodów nie płaci żadnych podatków, jest stała ulga. Potem każdy przychód jest już opodatkowany taką samą stawką bez względu na wysokość dochodów. Podatek negatywny polega na tym, że gdy zarabia się mniej niż gwarantowana ulga, państwo nie bierze, ale odwrotnie, dodaje. Powstaje zasiłek socjalny będący rekompensatą niskiego przychodu. Każdy zarabiający mniej niż dochód gwarantowany przez państwo miałby otrzymać taką rekompensatę. Np. osoba z dochodem „zero” miałaby otrzymać 6 tys. koron. Ale jak jej dochody zaczną się zwiększać, to ulga gwarantowana zacznie maleć. Sedno tkwi w tym, że dochód gwarantowany przez państwo sumuje się z uzyskiwanym dochodem i to przynosi pożądany efekt.