Wśród największych z zagrożonych projektów są te realizowane w Warszawie, w okolicach Kołobrzegu czy Łodzi. Wartość tylko tych trzech inwestycji to ponad 1 mld euro, z czego Unia ma dołożyć 460 mln euro. Ale z problemami borykają się też Katowice, Kielce i Żywiec.
Przyczyną są głównie rosnące ceny usług i materiałów budowlanych. Przez ostatnich kilkanaście miesięcy samorządy ze zgrozą patrzyły na oferty wykonawców i odwoływały kolejne przetargi. W końcu udało się obniżyć nieco ceny, ale i tak są one wyższe od pierwotnych planów. Oznacza to, że gminy muszą jakoś pozyskać dodatkowe sumy na wkład własny.
Związek Gmin i Miast Dorzecza Parsęty projektował, że na inwestycję wyłoży 26,5 mln euro. Dziś wiadomo, że musi dołożyć jeszcze 80 mln euro. – Zaciągniemy pożyczki, ale to nie pokryje wszystkich potrzeb – mówi „Rz” Barbara Rajkowska, dyrektor jednostki zajmującej się projektem. – Jedynym rozwiązaniem problemu jest zgoda Komisji Europejskiej, by podzielić projekt na kilka etapów. Część z nich byłaby finansowana z funduszy na lata 2004 – 2006, część z programów na lata 2007 – 2013 – dodaje.
Na pomoc Brukseli liczą też władze Łodzi. Miasto musi dołożyć 45 mln euro. Część udało się pożyczyć, ale nie wszystko. – Ostatnio KE dopuściła możliwość dzielenia jednej inwestycji na różne okresy finansowania. Ale każdy projekt będzie rozpatrywany indywidualnie – zauważa Jerzy Kwieciński, wiceminister rozwoju regionalnego. A to oznacza, że część wniosków samorządów może zostać odrzucona.
Nieco inny problem jest w Warszawie i Katowicach. Tam główną rolę odgrywają nie pieniądze, ale czas. Oczyszczalnia ścieków Czajka musi powstać do końca 2010 r., a sieć kanalizacyjna w Katowicach – do końca 2008 r. Jeśli terminy zostaną przekroczone, Unia może odmówić pieniędzy. Samorządowcy już dziś zapowiadają, że będą występować do KE o wydłużenie potrzebnego im czasu.