Kolejki były, są i będą, trudno sobie wyobrazić, by mogło je ukrócić jakiekolwiek, nawet najbardziej restrykcyjne, zarządzenie. Pytanie tylko, jak z tą liczną grupą nagle pozyskanych przyjaciół poradzą sobie nowi lokatorzy budynku przy ul. Kruczej. Czy powtórzą błędy swoich poprzedników, którzy też powtarzali "oczywistą oczywistość" o odpolitycznieniu kadr zarządzających państwowych spółek? Zwłaszcza na początku kadencji.
Intencje przyświecające wprowadzeniu większej przejrzystości przy naborze kandydatów do rad nadzorczych firm z udziałem Skarbu Państwa są jak najbardziej zacne i trudno nie przyklasnąć pomysłowi. Lepiej, żeby opinia publiczna dowiadywała się o nazwiskach chętnych z oficjalnej listy w Internecie niż pocztą pantoflową, i to już po podjęciu decyzji o nominacji. Żeby raz na zawsze wyjść z zaklętego kręgu "Staszków, którzy sprawdzili się w biznesie", za tym krokiem powinny szybko iść kolejne: zmiana ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji oraz ustawy kominowej. Żeby osoba, która nie dysponuje niczym oprócz fachowych kwalifikacji, mogła stanąć w szranki z tym, komu oprócz kwalifikacji takiego poparcia nie brak. I być może wygrać. Ostatecznego wyboru i tak dokonuje minister. Ma do tego prawo, ale my powinniśmy mieć możliwość patrzenia mu na ręce.
Skomentuj na blog.rp.pl