Lista korupcyjna leków

Lista leków refundowanych przygotowywana w Ministerstwie Zdrowia po raz kolejny budzi kontrowersje oraz podejrzenia, że przy jej konstrukcji może dochodzić do działań o charakterze korupcyjnym.

Publikacja: 11.12.2007 02:41

O tym, że producenci farmaceutyków zrobią wiele (o ile nie wszystko), aby ich wyroby znalazły się na takich listach, też wiadomo nie od dzisiaj. Nie od dzisiaj też panują kontrowersje wokół kryteriów ustalania takiej listy oraz leków, jakie powinny się na niej znaleźć.

Chciałbym przy tym wyraźnie podkreślić, że dyskusja o konstrukcji listy nie jest wyłącznie naszym wynalazkiem i ma miejsce również w innych krajach – członkach Unii Europejskiej.

Jaki jest rynek farmaceutyków w Polsce?

Szacuje się, że w 2007 roku jego wartość osiągnie około 15,9 miliarda złotych, z czego 50 procent to farmaceutyki refundowane (rynek o wartości 7,95 mld złotych); 19 procent to farmaceutyki nierefundowane (rynek ok. 3 mld złotych) oraz 31 procent to farmaceutyki nabywane bez recepty, a więc również nierefundowane (ok. 5 miliardów złotych).

Z danych Ministerstwa Zdrowia wynika, że na refundacje leków wyda w tym roku około 7,2 miliarda złotych, a więc 90,5 procent kosztów pokrywa NFZ (innymi słowy nasza składka zdrowotna) lub gdyby policzyć całość farmaceutyków, NFZ pokrywa około 66 procent wydatków na leki wydawane na recepty.

A gdyby wprowadzić inny system?

Po pierwsze, przyjąć zasadę, że wszystkie leki wydawane na recepty są refundowane.

Po drugie, lekarz wystawiający receptę ma obowiązek zawsze wystawić ją na dwa alternatywne leki (tańszy i droższy – ale o zbliżonym działaniu). Po trzecie, ustalić poziom refundacji na 70 procent ceny leku (zwiększanym o 5 punktów procentowych przez dwa lata do 80 procent). Po czwarte, poziom refundacji lekow dla rencistów i emerytów ustalić na poziomie 85 procent ceny leku.

W tym systemie eliminujemy potrzebę okresowego ustalania listy leków refundowanych, obniżamy koszty poprzez likwidację całego aparatu administracyjno-urzędniczego niezbędnego do określania takiej listy. Ponadto gospodarka lekami staje się bardziej racjonalna (społeczeństwo ceni bardziej to, za co trzeba zapłacić). A koszt zaproponowanego systemu wydaje się zbliżony do obecnych wydatków związanych z refundacją. Co więcej, proponowany system zachęca producentów do obniżania cen oferowanych leków.

* autor jest ekonomistą i członkiem rad nadzorczych spółek notowanych na GPW

O tym, że producenci farmaceutyków zrobią wiele (o ile nie wszystko), aby ich wyroby znalazły się na takich listach, też wiadomo nie od dzisiaj. Nie od dzisiaj też panują kontrowersje wokół kryteriów ustalania takiej listy oraz leków, jakie powinny się na niej znaleźć.

Chciałbym przy tym wyraźnie podkreślić, że dyskusja o konstrukcji listy nie jest wyłącznie naszym wynalazkiem i ma miejsce również w innych krajach – członkach Unii Europejskiej.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację