Bang i po prezesie

Był prezesem Bang & Olufsen przez siedem lat. Bardzo słabe wyniki firmy spowodowały, że cierpliwość akcjonariuszy się skończyła i stracił pracę miesiąc przed 57. urodzinami

Publikacja: 12.01.2008 02:44

Bang i po prezesie

Foto: Reuters

Sorensen zaczął pracę dla czołowego producenta sprzętu RTV z najwyższej półki w 2001 roku, od razu od stanowiska prezesa. Duńskie B&O istnieje od 1925 r. Dzisiaj ma 700 sklepów na całym świecie. W Polsce – trzy.

To symbol nowoczesnego designu. Marka jest także znana z astronomicznych cen – telewizory czy zestawy audio za kilkadziesiąt tysięcy złotych to w jej przypadku norma. Sorensen, często nazywany torpedą, chciał odmłodzić markę, zaczął rozwijać nowe segmenty, jak telefony komórkowe. Rosła jednak konkurencja i B&O zaczął mieć kłopoty.

Mimo to szokiem były bardzo słabe wyniki firmy za pierwsze sześć miesięcy roku finansowego 2007/2008 – przychody wzrosły jedynie o 5 proc., do 2,1 mld duńskich koron, a zysk operacyjny spadł aż o 37 proc., z 240 mln rok temu do 166 mln koron obecnie. W tym okresie o 3 proc. wzrosła sprzedaż w Danii, za to na głównym rynku brytyjskim spadła aż o 6 proc. Po ogłoszeniu wyników akcje poleciały w dół o 30 proc., o kolejne 6 proc. spadły po ogłoszeniu decyzji o odejściu prezesa.

– W firmie powstanie teraz kierownicza próżnia. Spadek obrotów można wytłumaczyć sytuacją makroekonomiczną – mówi Klaus Madsen, analityk Svenska Handelsbanken. W komentarzu do wyników firma napisała, że wraca teraz do swojej głównej działalności, czyli sprzętu audio i wideo. Prezes Sorensen ma opinię osoby otwartej i szybko podejmującej decyzje. Zazwyczaj ubrany na luzie z grzywą siwych włosów wstaje codziennie o 6 rano. Jeszcze przed śniadaniem i spacerem z psem sprawdza mejle. Zwykle już przed ósmą był w firmie. Dwa tygodnie w miesiącu spędzał w biurach swojej firmy w Europie, Ameryce i Azji.

Urodził się w dobrze sytuowanej rodzinie, miał dwie siostry. Edukację rozpoczął w szkole średniej w Viby, później skończył Szkołę Biznesu w Aarhus i Uniwersytet Stanford. Jego pierwszą pracą był staż w Radiometer, duńskim producencie sprzętu medycznego. Pracował w kilku firmach, bezpośrednio przed przejściem do B&O odpowiadał za rozwój w Lego, największym producencie klocków.

Choć firma nie podaje wynagrodzenia, jego status materialny jest bardzo dobry. Ma trzy domy – dwa w Danii (w Struer i Aarhus) oraz jeden na północy Saint-Tropez, gdzie zazwyczaj spędza urlop. Jest żonaty, ma dwie córki. Jeździ swoim ukochanym czarnym BMW M5.

Lubi żeglować. Jego wielkim hobby jest malarstwo.

– Zazwyczaj maluję abstrakcje, moim ulubionym tematem są konie, choć tylko ja potrafię je rozpoznać na swoich obrazach – mówi w wywiadach. Kiedy córki były młodsze, trzymał siedem islandzkich koni – teraz ma tylko jednego.

Sorensen zaczął pracę dla czołowego producenta sprzętu RTV z najwyższej półki w 2001 roku, od razu od stanowiska prezesa. Duńskie B&O istnieje od 1925 r. Dzisiaj ma 700 sklepów na całym świecie. W Polsce – trzy.

To symbol nowoczesnego designu. Marka jest także znana z astronomicznych cen – telewizory czy zestawy audio za kilkadziesiąt tysięcy złotych to w jej przypadku norma. Sorensen, często nazywany torpedą, chciał odmłodzić markę, zaczął rozwijać nowe segmenty, jak telefony komórkowe. Rosła jednak konkurencja i B&O zaczął mieć kłopoty.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację