Łatwo jednak wskazać czynniki zarówno polityczne, jak i ekonomiczne, które taki stan rzeczy w Turcji uzasadniają.
Bliżej Polski, w Pradze, inwestorzy tracą ledwie 7 proc., a giełda moskiewska mocno trzyma się trendu wzrostowego napędzana zyskami rosyjskich spółek surowcowych.I czymże zasłużyliśmy sobie na tę nieprzyjemną sytuację, w czasie gdy – jak mawiał wieszcz – produkcja rośnie, bezrobocie maleje (a inflacja pewnie zacznie spadać już niebawem)? Czy nasza słabość nie jest jakąś dziwaczną aberracją?
Porównań z innymi rynkami rozwijającymi się nie da się uniknąć, ale tak naprawdę są one trudne: w wielu przypadkach zachowanie indeksów jest skorelowane z wahaniami na rynku surowców. Aluminium, kukurydza, czy ropa – wszystko w ostatnich miesiącach drożeje, windując zyski spółek giełdowych z Brazylii czy Rosji. Porównania z takimi rynkami nie mają więc wiele sensu. Gorzej, że warszawski parkiet równie blado wypada w porównaniu z rynkami krajów rozwiniętych, które wielkimi zasobami surowców pochwalić się nie mogą. Pomijając skażone nieruchomościową chorobą peryferyjne rynki Hiszpanii i Irlandii, większość zachodnioeuropejskich indeksów ma się nie najgorzej. Co więcej, w ostatnich dniach ceny akcji amerykańskich (a przecież to problemy tamtej gospodarki mają najbardziej trwały i strukturalny charakter) zdołały wydźwignąć się do poziomu z początku stycznia i pozostają ledwie 10 proc. poniżej ubiegłorocznych szczytów! Czy to nie absurdalne?
Mówi się, że giełda dyskontuje przyszłość, wyprzedza wydarzenia w sferze realnej. Czy więc gospodarka USA ma świetlane perspektywy, a nasz kraj jest w przededniu katastroficznej zapaści? Takiej tezy nie zaryzykowałbym. Przeczą temu choćby kwietniowe wyniki produkcji przemysłowej.
Można uznać, że zgodnie z teorią dane te już dawno zostały uwzględnione w cenach akcji. Co w takim razie obecnie dyskontuje GPW swoim dramatycznie słabym zachowaniem? Chyba tylko spadek tempa wzrostu PKB do ok. 2 – 3 proc. w roku przyszłym – a chociaż spowolnienia wzrostu należy się spodziewać, to chyba nie tak silnego. W dyskontowaniu przyszłości poszliśmy chyba trochę za daleko, a w najbliższych tygodniach WIG powinien wbrew słabym nastrojom zachowywać się lepiej niż indeksy zagraniczne.