Złośliwie można stwierdzić, że przepisy kwitną, a firmy padają. Ale to, że najtrudniejszy dla przedsiębiorstw jest pierwszy rok, nie jest ani odkrywcze, ani specyficzne dla Polski. Co więcej w USA, które wciąż traktowane są jak ikona przedsiębiorczości, po roku nadal działa zaledwie co piąta firma, a u nas trzy na cztery. Teoretycznie jesteśmy więc znacznie lepsi. Niestety, w kolejnych latach dynamika plajt w USA się zmniejsza, a u nas jest wciąż taka sama.

Ale dla rozwoju gospodarki ważne jest to, że coraz więcej osób decyduje się na bycie przedsiębiorczymi. Sześć lat temu powstało ponad 176 tys. małych firm, zatrudniających do dziewięciu osób, a dwa lata temu o ponad 60 tysięcy więcej. A od początku dekady powstało w Polsce ok. miliona nowych firm.

Powinniśmy być potęgą przedsiębiorczości, zaradności, innowacyjności i konkurencyjności. Niestety, dopiero gdy uzmysłowimy sobie, ile energii jest marnowanej przy rejestracji firmy, przy prowadzeniu rozbudowanej księgowości, przy śledzeniu zmieniającego się jak w kalejdoskopie prawa, to naprawdę zauważamy, jak ważne jest ograniczenie biurokracji. Ministerstwo Gospodarki szykuje w tym roku 1000 nowych przepisów, by ją ukrócić. To tak jakby ktoś widział 100o drzew, a nie zauważył lasu.