Modny Japończyk

Kenzo Takada - twórca potęgi marki mody Kenzo. Pierwszy Japończyk, który zrobił karierę i zarobił prawdziwe pieniądze w kapryśnym i nieprzewidywalnym świecie mody

Aktualizacja: 26.06.2008 05:55 Publikacja: 26.06.2008 03:32

Modny Japończyk

Foto: AFP

Marka Kenzo przez wiele lat święciła triumfy. Co prawda po przejściu jej twórcy na emeryturę w 1999 r. nieco podupadła i nie było o niej już tak głośno, jednak w ostatnim czasie odzyskuje wigor.

Kenzo Takada ma dziś 69 lat i górę pieniędzy, choć unika rozgłosu i nie ma go co szukać w zestawieniach najbogatszych ludzi na świecie. Urodził się w dużej rodzinie (miał sześcioro rodzeństwa) w japońskim mieście Himeji. Modą interesował się od wczesnego dzieciństwa – wtedy sprowadzało się to do przeglądania podbieranych siostrze magazynów. Studia zaczął na Uniwersytecie w Kobe, jednak rzucił je, bo potwornie go znudziły. Szansa pojawiła się sama – tokijska szkoła projektowania Bunkafukuso Gakuin właśnie zgodziła się przyjmować mężczyzn. Kenzo jako jeden z pierwszych, w 1958 r. złożył tam dokumenty, chociaż rodzice byli przeciwni takiej decyzji. Zaczynał od współpracy z Domem Towarowym Sanai i magazynem Soen. Mimo obiecujących początków zaraz po skończeniu studiów zdecydował się na przeprowadzkę do Paryża. Już na miejscu na jakiś czas opuściła go dobra passa. Próbował zaczepić się w kilku domach mody przy organizowaniu pokazów czy nawet robieniu szkiców projektów, pracował też jako wolny strzelec.

Zdesperowany postawił wszystko na jedną kartę, przygotowując własną kolekcję. Ponieważ nie miał pieniędzy, nie stać go było na kupowanie całych beli materiałów, musiał więc zadowolić się ścinkami i kawałkami. Dlatego ich połączenie wypadło niesłychanie świeżo, a Paryż dosłownie padł na kolana. Od 1970 r. trwa pasmo sukcesów. Cały czas zaskakiwał– jeszcze przed barokowymi pokazami Johna Galliano dla Christiana Diora Kenzo już w 1978 r. swoje kolekcje prezentował w cyrku, a na ich zakończenie wjeżdżał na słoniu.

Choć do projektowania podchodził jak do sztuki, nie zapominał też o biznesie. Konsekwentnie wprowadzał nowe linie – w 1983 r. marka wprowadziła kolekcje męskie, po kolei otwierała też sklepy w kolejnych centrach mody – Londynie, Mediolanie, Kopenhadze i Tokio.

W 1988 r. Kenzo sygnuje nazwiskiem perfumy, co okazało się prawdziwą żyłą złota. Jeden z pierwszych zapachów, L’eau de Kenzo, jest z ogromnym sukcesem sprzedawany do dziś.

Powoli zaczyna pracować coraz mniej – w 1993 r. sprzedaje firmę francuskiemu koncernowi LVMH, choć jeszcze przez kilka lat dla niej projektuje. Wartości transakcji nie podano, ale nie musi się już martwić o pieniądze. Na emeryturę przeszedł w 1999 r., jednak zbyt długo nie wypoczywał – w 2005 r. pod nazwą Gokan Kobo pokazał kolekcję mebli i akcesoriów do wyposażenia wnętrz. W Japonii uważany jest ciągle za guru, który przetarł szlaki dla kolejnych projektantów z tego kraju, takich jak Issey Miyake, Yoji Yamamoto czy Hanae Mori.

Marka Kenzo przez wiele lat święciła triumfy. Co prawda po przejściu jej twórcy na emeryturę w 1999 r. nieco podupadła i nie było o niej już tak głośno, jednak w ostatnim czasie odzyskuje wigor.

Kenzo Takada ma dziś 69 lat i górę pieniędzy, choć unika rozgłosu i nie ma go co szukać w zestawieniach najbogatszych ludzi na świecie. Urodził się w dużej rodzinie (miał sześcioro rodzeństwa) w japońskim mieście Himeji. Modą interesował się od wczesnego dzieciństwa – wtedy sprowadzało się to do przeglądania podbieranych siostrze magazynów. Studia zaczął na Uniwersytecie w Kobe, jednak rzucił je, bo potwornie go znudziły. Szansa pojawiła się sama – tokijska szkoła projektowania Bunkafukuso Gakuin właśnie zgodziła się przyjmować mężczyzn. Kenzo jako jeden z pierwszych, w 1958 r. złożył tam dokumenty, chociaż rodzice byli przeciwni takiej decyzji. Zaczynał od współpracy z Domem Towarowym Sanai i magazynem Soen. Mimo obiecujących początków zaraz po skończeniu studiów zdecydował się na przeprowadzkę do Paryża. Już na miejscu na jakiś czas opuściła go dobra passa. Próbował zaczepić się w kilku domach mody przy organizowaniu pokazów czy nawet robieniu szkiców projektów, pracował też jako wolny strzelec.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację