I znów koniec ubiegłego tygodnia nie przyniósł optymistycznych wieści dla inwestorów.
W piątek po południu dostaliśmy zastrzyk kilku dość istotnych danych makro z USA, w tym przede wszystkim wskaźnik zatrudnienia, który odnotował spadek o 51 tys. wobec oczekiwań na poziomie 75 tys. A więc teoretycznie nie jest tak źle...
Tę tezę potwierdził odczyt wskaźnika ISM dla przemysłu, który nie spadł poniżej magicznej granicy 50, jednak później wyniki opublikował General Motors. Spółka, która dla Amerykanów jest symbolem przemysłu motoryzacyjnego, opublikowała kwartalną stratę przekraczającą 15 mld dol. Oczywiście większość to efekt restrukturyzacji, jednak biorąc pod uwagę dane o lipcowej sprzedaży aut w USA (najniższej od 1993 r.), wnioski są jasne – sytuacja jest poważna, a przemysł motoryzacyjny czeka rewolucja.
Skoro mówimy o rewolucji, to warto wspomnieć, jakie dane dochodzą do nas z Chin. Chiny i zbliżająca się olimpiada są na ustach wszystkich obserwatorów, jednak niewielu zauważyło, iż komentarze o dwucyfrowym tempie wzrostu chińskiego PKB mogą nie być aktualne. Gospodarka, która dzięki niezwykłemu rozwojowi w ostatniej dekadzie osiągnęła czwarte miejsce wśród światowych potęg ekonomicznych, spowalnia dynamiczny wzrost.
Jedną z przyczyn jest chińska waluta, która w tym roku umacniała się do dolara w tempie dwukrotnie szybszym niż rok wcześniej, co znacząco osłabiło popyt na produkty „made in China” nie tylko ze strony amerykańskich konsumentów. W efekcie w czerwcu po raz pierwszy od czasu wprowadzenia „wiarygodnych” pomiarów w 2005 r. zanotowano spadek produkcji przemysłowej. Zjawisko to oficjalnie tłumaczone jest wstrzymaniem produkcji części zakładów na czas igrzysk olimpijskich, co teoretycznie jest możliwe dla takiej gospodarki jak chińska, jednak tego rodzaju wytłumaczenia zwykle wywołują jeszcze więcej pytań.