Banki mają na uwadze przede wszystkim optymalną relację aktualnej kondycji finansowej gospodarek do spodziewanych zmian. Inwestorzy natomiast skupiają uwagę głównie na tych decyzjach, które są niezgodne z powszechnie panującymi konsensusami. Przy dość konserwatywnym podejściu Europejskiego Banku Centralnego oraz Banku Anglii, które pozostawiły stopy bez zmian, w Czechach bank centralny zdecydował się na obniżkę o 25 punktów bazowych, do poziomu 3 procent.

Komentatorzy podkreślają, że głównym powodem jednogłośnie podjętej decyzji Czeskiego Banku Narodowego były obawy przed zbyt gwałtownym spowolnieniem gospodarczym oraz – co szczególnie interesujące – nadmiernym umocnieniem się kursu czeskiej waluty. W tym miejscu naturalne wydaje się porównanie sytuacji naszych południowych sąsiadów do sytuacji, jaka panuje w naszej gospodarce, oraz pytanie, czy my również nie powinniśmy pójść śladami Czechów. Odpowiedź, niestety, nie jest jednoznaczna.

Dotychczasowa siła złotego oraz prognozy zachowania polskiej waluty podpowiadają, iż trudno liczyć na poważniejsze osłabienie złotego wynikające tylko ze zmiany sentymentu w naszym regionie. Wydaje się, iż nieco więcej możemy wywnioskować z wypowiedzi członków RPP, które od lipcowego posiedzenia stały się jakby bardziej „gołębie”. Na najważniejsze decyzje musimy jednak poczekać, a kluczowe wydają się wrzesień i październik. Wówczas będziemy znali dane inflacyjne za sierpień i wrzesień (przewidywany szczyt tegorocznej inflacji powinien wystąpić w sierpniu) oraz kolejną projekcję inflacji opracowaną przez NBP.

Czyżby rozbieżności w polityce monetarnej EBC i krajów Europy Środkowo-Wschodniej miały się powiększać? Być może tak. Zbyt wysokie poziomy kursów rodzimej waluty są zmorą eksporterów i prowadzą do coraz bardziej niekorzystnej relacji deficytu obrotów bieżących do PKB. Takie zjawiska stwarzają podwaliny makroekonomicznego rozstroju. Oczywiście daleki jestem od snucia pesymistycznych wizji, jednak nie jest kwestią sporną, że po okresie szybkiego wzrostu każda, nawet najsilniejsza, gospodarka musi dostać lekkiej zadyszki. I raczej z taką sytuacją mamy do czynienia.