Telewizje chętnie temat kontynuowały, pokazując zadowoloną z siebie kierowniczkę miejscowego urzędu skarbowego, głoszącą, że od darowanego należy się fiskusowi oczywiście podatek.
Dzielnie wtórował jej premier, powtarzając, że przepisów należy przestrzegać, a minister finansów z typową dla siebie angielską flegmą stwierdził, że ministerstwo życzliwie się problemowi przygląda.Przerażone były tylko ofiary katastrofy, bo nie dość, że wszystko straciły, to jeszcze grożą im podatkiem, który, jak należy domniemywać, będzie ściągany z całą surowością prawa.
Do tego kuriozalnego obrazu należy dodać jeszcze bliżej niezidentyfikowanego osobnika, który się mądrzył, że gdyby poszkodowanym odpuścić podatek, to może to doprowadzić do poważnych nadużyć przez jakże liczną w Polsce grupę nieuczciwych obywateli.
Szacunek strat spowodowanych trąbą wynosi ok. 80 mln zł i gdyby te straty w całości zostały pokryte darami, a dary opodatkowane najwyższą stawką 40 proc., to wpływy fiskusa wyniosłyby 32 mln zł.
To odpowiednik zawrotnego poziomu 0,1 proc. podatków PIT pobranych w ubiegłym roku.