Zapewne znów nie zadbamy o swoje interesy i pozwolimy, by w roli zbawiciela obsadzono Henry’ego Paulsona. A przecież to, co zaproponował, myśmy praktycznie ćwiczyli wielokrotnie (doliczyłem się dziewięciu takich „planów” – ten, który nadciąga, będzie jubileuszowy) i nigdy nie dopuściliśmy do utraty zaufania do „toksycznych” dłużników. A przecież nasze szpitale, które z początkiem roku były zadłużone na ok. 8 mld zł, zakończą rok z długiem przekraczającym 16 mld zł i będzie on stanowić dwie trzecie planowanej na ten rok przez NFZ wartości ich usług. Jest to zatem – w relacji do wartości obrotów – zapewne więcej niż zadłużenie banków w USA.
Między amerykańskimi i unijnymi planami ratowania banków a naszym – wielokrotnie realizowanym – planem ratowania szpitali zachodzi jeszcze jedno podobieństwo. W obu przypadkach ratownicy nie chcą zauważyć, że skoro powstaje tak wielki dług, to oprócz oczywistych błędów w zarządzaniu istnieć muszą przyczyny systemowe, które – jeśli nie zostaną usunięte – spowodują powtórzenie (u nas po raz jedenasty) sytuacji kryzysowej.
O tym, że przyczyn systemowych nie chcemy zauważyć, każdy mógł się przekonać, przysłuchując się ostatniej sejmowej debacie. Przedstawiony przez PO program naprawczy miałem przyjemność po wielekroć krytykować jako zbyt płytki i niewystarczający, aprobując go jedynie na zasadzie mniejszego zła i (bardzo) drobnego kroku we właściwym kierunku. Dlatego z dużym zainteresowaniem oczekiwałem kontrpropozycji innych partii. Niestety, nie doczekałem się. Otrzymałem próby politycznego dyskontowania tragedii służby zdrowia, oparte na demagogicznych pokrzykiwaniach o „rozgrabianiu majątku narodowego”, „zamachu na bezpieczeństwo zdrowotne narodu” i – to już stały fragment gry – inteligentnym spostrzeżeniu, że „zdrowie nie ma ceny”.
To wszystko jest oczywiście prawdą. Jeżeli szpitale wydają niemal dwa razy więcej pieniędzy, niż mają, to jest grabież majątku narodowego. Jeśli drogi specjalistyczny sprzęt stoi niewykorzystywany, a pacjenci czekają na badania i operację wiele miesięcy, to jest zamach na bezpieczeństwo zdrowotne. Jest to równie oczywiste jak to, że „zdrowie jest bezcenne”. Tyle tylko, że cenę mają: prąd, leki, praca lekarzy. I tę cenę uparliśmy się płacić z naszych kolejnych planów Paulsona.