[b]Rz: Spowolnienie przełoży się na realną gospodarkę. Jak firmy powinny się przygotowywać na gorsze czasy?[/b]
[b]Mirosław Barszcz:[/b] W chudych dla biznesu latach rządzi ten, kto ma gotówkę. Przygotowanie się do słabej koniunktury powinno więc polegać głównie na jej gromadzeniu. Trzeba więc przejrzeć wszystkie planowane wydatki i się zastanowić, czy są one absolutnie konieczne – może są jakieś sposoby – nawet nieoczywiste – na zmniejszenie kosztów. Równocześnie, dopóki sytuacja rynkowa wygląda nieźle, postawiłbym na bardzo agresywną sprzedaż. Inna rzecz to dywersyfikowanie ryzyka. Najgorzej będą miały takie firmy, które utrzymują się z jednego lub dwóch klientów. Jeśli wpadnie on w kłopoty, firma również będzie w tarapatach. Ważne jest więc pozyskiwanie nowych klientów.
[b]Kilka miesięcy temu rząd amerykański rozdał swoim obywatelom 168 miliardów dolarów, nie spowodowało to jednak zażegnania kryzysu. [/b]
Od czasu rozpoczęcia kryzysu koresponduję z wieloma osobami. Jedna z nich – Reuvenn Brenner, autor kilku światowych ekonomicznych bestsellerów – tak skomentował mi niedawno to posunięcie: „To był prawdopodobnie jeden z największym błędów, jakie popełniono. Trzeba było raczej powiedzieć ludziom, żeby zaczęli oszczędzać”. Nie wiem, jak skończy się zawierucha na światowych rynkach. Nikt tego nie wie, nawet najbardziej uczeni profesorowie. Każde kategorycznie wygłaszane twierdzenie jest wyłącznie poglądem – niczym więcej. Tak jak wszyscy trzymam kciuki za dobre czasy, ale nie jestem optymistą. Pesymistą zresztą też nie, po prostu – mówię otwarcie – nie wiem, co będzie. Zresztą stan gospodarki zależy od naszych poglądów w takim samym stopniu, jak pogoda od zdania meteorologów.
[b]Ekonomiści i politycy podkreślają, że nas kryzys nie dotknie w takim stopniu, jak dotknął Stany Zjednoczone czy zachodnią Europę.[/b]