Co polski rząd może zrobić dla złotego

Frank szwajcarski w cenie 2,5 złotego i dolar za 2,9 to dramat dla wielu polskich rodzin. Zaciągnięte przez nie kredyty mieszkaniowe stają się niespłacalne. A może być jeszcze gorzej.

Aktualizacja: 23.10.2008 02:16 Publikacja: 22.10.2008 18:43

Red

Oczywiście można powiedzieć: mądrzy ludzie ostrzegali, że pożyczanie w walutach obcych wiąże się z wysokim ryzykiem. Wprawdzie oprocentowanie takich kredytów było wyraźnie niższe niż złotowych, ale prawdopodobieństwo gwałtownych zmian kursów było – i jest – bardzo wysokie. Niestety, takie zmiany są naturalnym efektem kryzysu finansowego, który ogarnął świat.

Słabnący złoty to również droższy import oraz niepokój zagranicznych inwestorów, którzy wyprzedają polskie akcje i obligacje, bo gwałtownie tracą one na wartości po przeliczeniu na ich własną walutę.

Jednak te wszystkie, niekiedy dramatyczne, efekty słabnącego złotego nie powinny skłaniać rządu ani banku centralnego do ręcznego manipulowania kursem. Nie dlatego, że takie operacje są skuteczne tylko na krótką metę. Także nie dlatego, że tani polski pieniądz to szansa dla naszych eksporterów.

Chodzi o wizerunek Polski w oczach zachodnich inwestorów. By wierzyli w nasze dobre perspektywy, nie wystarczą zapewnienia o stabilnych fundamentach naszego przemysłu.

Byłoby bardzo dobrze, gdyby odpowiedzią na ucieczkę zachodnich inwestorów z naszej giełdy była oficjalna informacja potwierdzająca dokładny plan jak najszybszego przyjęcia euro przez Polskę.

Dobrze złotemu zrobiłoby też, gdyby rząd – zamiast wyrażanych przez poszczególnych ministrów przypadkowych górnolotnych ocen stanu naszej gospodarki – przypomniał, co dla niej konkretnego robi. Żeby zamiast upierać się przy krytykowanych przez ekonomistów nierealnych prognozach na 2009 rok, przedstawił nowe założenia budżetu, które nadal będą spełniały wszystkie wymogi Unii.

Jeżeli to nie pomoże, to państwo powinno przedstawić okresowy plan ratunkowy dla tych kredytobiorców, którzy są w najtrudniejszej sytuacji. Należy pomagać właśnie im, a nie bankom, które udzielały tych ryzykownych kredytów.

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/jablonski/2008/10/22/kurs-zlotego-czyli-stluczony-barometr-gospodarczy/]blog.rp.pl[/link]

Oczywiście można powiedzieć: mądrzy ludzie ostrzegali, że pożyczanie w walutach obcych wiąże się z wysokim ryzykiem. Wprawdzie oprocentowanie takich kredytów było wyraźnie niższe niż złotowych, ale prawdopodobieństwo gwałtownych zmian kursów było – i jest – bardzo wysokie. Niestety, takie zmiany są naturalnym efektem kryzysu finansowego, który ogarnął świat.

Słabnący złoty to również droższy import oraz niepokój zagranicznych inwestorów, którzy wyprzedają polskie akcje i obligacje, bo gwałtownie tracą one na wartości po przeliczeniu na ich własną walutę.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację