Bezprecedensowe wydarzenie na niemieckim rynku akcyjnym dotyczące spółki z branży motoryzacyjnej zaburzyło klasyfikację największych firm świata pod względem kapitalizacji giełdowej. Za sprawą upublicznienia informacji o zwiększeniu udziału przez Porsche w konkurencyjnej do niedawna grupie Volkswagen firma przejmowana, czyli VW, w ciągu dwóch sesji wzrosła z ok. 200 euro do prawie 1000 euro, co uczyniło ją największą firmą świata i spowodowało ogromne zmiany głównego indeksu giełdowego DAX. Jak to możliwe?
Okazało się, że powszechne nastroje i oczekiwania na dalsze spadki na rynkach zmotywowały wielu inwestorów do krótkiej sprzedaży akcji VW. Przy tym niewielu potencjalnie sprzedających akcje VW spodziewało się, że przy ograniczonym free float (ilość akcji w wolnym obiegu) i zwiększonym wolumenie obrotów może pojawić się gracz, który będzie miał większe ambicje związane z VW.
I stało się. Porsche przyznało się do kontroli ok. 73 proc. akcji VW, w tym pośrednio poprzez opcje na akcje uprzywilejowane. Nerwowe zamykanie krótkich pozycji (tzw. short squeez) głównie przez fundusze hedgingowe przy ograniczonym do ok. 6 proc. free float wywindowało notowania VW absurdalnie wysoko. Przez jeden dzień, 28 października, VW był największą firmą na świecie. Oczywiście następnego dnia, kiedy wyjaśniło się, jakie czynniki stały za wzrostem, akcje VW staniały o ok. 50 proc. Pomijając kwestie zmienności i skalę przepływów kapitałowych, Porsche zdecydowało się na uwolnienie ok. 5 proc. akcji, by wspomóc płynność i umożliwić odkupienie reszty stratnych krótkich pozycji przez inwestorów. Wendelinowi Wiedekingowi zarządzającemu Porsche nie można odmówić silnych nerwów i... braku wizjonerstwa.
Maksyma brzmi: każdy ma swoje pięć minut. Tak też jest w przypadku Nassima Taleba – kontrowersyjnego inwestora głoszącego poglądy, iż niespodziewane wydarzenia zdarzają się o wiele częściej, niż wynikałoby to ze statystycznych badań opartych na rozkładzie normalnym. Jego strategia opcyjna w czasie kryzysu przyniosła inwestorom pokaźną stopę zwrotu – ponad 50 proc. Biorąc pod uwagę, że średnie straty z tradycyjnych funduszy inwestycyjnych wynosiły w tym czasie ok. 50 proc., nie pozostaje inny wniosek niż dywersyfikacja. W tym wypadku dążenie do mariażu tradycyjnych i alternatywnych strategii inwestycyjnych.