Kłopoty dotarły również do górnictwa. Nie można liczyć na to, że związkowcy pogodzą się z tą sytuacją. Raczej wyjdą na ulice.

Jeszcze nie słychać o masowych zwolnieniach. Jeżeli jednak sytuacja szybko się nie poprawi, firmy zaczną zmniejszać koszty zatrudnienia. Związkowcy – tak jak prezydent – nie chcą uwierzyć w kryzys. Mówią, że to przejściowa sytuacja, która nie powinna wpływać na ich przywileje. To jest normalna postawa związkowców. Gorzej, że rząd ma podobny pogląd. Świadczy o tym trwanie przy prognozie 4,8-procentowego wzrostu PKB w 2009 roku, co dziś jest śmieszne. Redukcja tej prognozy byłaby nie tylko gestem pokazującym uznanie realności zagrożenia, ale mogłaby otworzyć dyskusję o potrzebie oszczędności.

Ważniejsze jest jednak to, co rząd może zrobić, by poprawić stan gospodarki. Po pierwsze powinno się przyspieszyć prace nad usuwaniem barier hamujących przedsiębiorczość. Ważniejsze i bardziej spektakularne efekty dałoby gwałtowne przyspieszenie wykorzystania funduszy unijnych. Nie może być tak, że projekty drogowe, które pozwoliłyby na ściągnięcie do kraju miliardów euro i zatrudnienie tysięcy osób, są wdrażane najwolniej.

Trzeba ogłosić alarm w ministerstwach Infrastruktury i Rozwoju Regionalnego albo szykować się na demonstracje.

[link=http://blog.rp.pl/jablonski/2008/11/14/prawdziwe-protesty-i-strajki-dopiero-przed-nami/#respond]Skomentuj na naszym blogu[/link]