Grupy mogą liczyć w tej sprawie na ciche poparcie Ministerstwa Skarbu Państwa, które jest ich właścicielem. Cymes polega na tym, że kontrakty będą wypowiadać innym państwowym firmom. I nie ma większego znaczenia, że górnictwo podlega resortowi gospodarki. Dla postronnego obserwatora przekaz jest jasny: właściciel szczuje jedną swoją firmę na drugą.

Choć świerzbi ręka, nie ma sensu po raz kolejny pisać o wyższości własności prywatnej nad państwową. Zwłaszcza że w tym przypadku rząd paradoksalnie wprowadza między państwowymi firmami element twardej rynkowej gry. Nie świadczy to jednak o jego zamiłowaniu do zasad liberalnej gospodarki, ale o bezradności w godzeniu sprzecznych interesów. Bezradności tym bardziej kłującej w oczy, że ujawnianej przez samych ministrów, których wypowiedzi dla mediów świadczą dobitnie, że rząd sam ze sobą dogadać się nie umie.

Spór na linii energetyka – kopalnie jest tylko kolejnym tego przykładem. Aby nie szukać daleko, weźmy przykład opcji. W piątek wicepremier Pawlak oznajmił, że trzeba uchwalić ustawę unieważniającą transakcje opcyjne. Tego samego dnia premier Tusk stwierdził, że nie ma ku temu podstaw. I co? Nic – wicepremier dalej przygotowuje ustawę.

Zależy nam na tym, żeby w oczach zachodnich inwestorów uchodzić za kraj godny zaufania i stabilny. Ministerialny wielogłos w sprawach gospodarczych daje efekt wręcz odwrotny. Granicą pluralizmu w rządzie powinien być próg Kancelarii Premiera.

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/blog/2009/02/11/lukasz-rucinski-rada-ministrow-spiewa-na-dwa-glosy/]blog.rp.pl[/link]