Budżetowy koń trojański

- Nie byliśmy przygotowani na tak gwałtowne odwrócenie trendu. Na sytuację, gdy bezrobocie nie tylko przestało spadać, ale po konsekwentnym ruchu w dół, który zaczął się w 2005 r., nagle zaczęło odzyskiwać stracone pozycje - pisze Wojciech Romański

Publikacja: 31.03.2009 04:23

Budżetowy koń trojański

Foto: Rzeczpospolita

[link=http://blog.rp.pl/romanski/2009/03/31/budzetowy-kon-trojanski/]Skomentuj na blogu[/link]

Nie byliśmy też przygotowani na wszelkie konsekwencje, zwłaszcza budżetowe, tego stanu. Zarówno pracownik, jak i człowiek bezrobotny mają dla państwa wymierną wartość.

Ten pierwszy, wspólnie ze swoim pracodawcą, płaci podatki, składki na ZUS, FUS, Fundusz Pracy itd. Trudno się dziwić, że rosnące zatrudnienie i pensje zdecydowanie poprawiły finanse funduszy, ale i nieco osłabiły czujność państwa związaną z promocją zatrudnienia.

Ten drugi oznacza nie tylko wydatki na zasiłki, szkolenia i inne aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu, ale i spadek składek. Bo przecież bezrobotni nie płacą. Według wyliczeń ekspertów bilans każdych 100 tys. nowych bezrobotnych to 1,5 - 2 mld zł na minusie.

Tymczasem szacunki są okrutne – w 2009 r. od 500 do 800 tys. osób sytuacja zmusi do zarejestrowania się w pośredniaku. W skrajnym przypadku dziura w funduszach obsługujących ludzi pozostających bez pracy sięgnie nawet 16 mld zł, a brak na poziomie 5 – 7 mld zł jest dla ekonomistów nieomal pewny

– płacących składki nie przybywa, a ci, co jeszcze płacą, coraz częściej przelewają mniej, bo ich zarobki zaczynają spadać.

To koń trojański, który może nawet rozsadzić budżet i zmusić rząd do podwyżek – albo którejś ze składek, albo podatków.

Z całą pewnością nie byłaby to droga do stymulowania kryzysowej gospodarki.

Oczywiście rząd może szukać pieniędzy gdzie indziej, chociażby w sektorze finansów publicznych. Może jednak – a wręcz powinien – zrobić wszystko, by pomóc przedsiębiorcom utrzymać zatrudnienie na obecnym poziomie. To jeden z kluczowych kierunków działań antykryzysowych – jakkolwiek by patrzeć, pomoc dla firm utrzymujących miejsca pracy wyjdzie taniej niż wypłata zasiłków.

Patrząc okiem księgowego, pracownik jest aktywem, a bezrobotny – z całym szacunkiem – znajduje się po stronie pasywów. Rachunek wydaje się prosty.

[link=http://blog.rp.pl/romanski/2009/03/31/budzetowy-kon-trojanski/]Skomentuj na blogu[/link]

Nie byliśmy też przygotowani na wszelkie konsekwencje, zwłaszcza budżetowe, tego stanu. Zarówno pracownik, jak i człowiek bezrobotny mają dla państwa wymierną wartość.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Ropa, dolary i krew
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Przesadzamy z OZE?
Opinie Ekonomiczne
Wysoka moralność polskich firm. Chciejstwo czy rzeczywistość?
Opinie Ekonomiczne
Handlowy wymiar suwerenności strategicznej Unii Europejskiej
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Czekanie na zmianę pogody