Wraz z przyjęciem przez parlament nowelizacji prawa o ruchu drogowym, zakładającej stworzenie w ciągu roku automatycznego systemu nadzoru nad ruchem drogowym, rozgorzała na nowo dyskusja, czy najpierw nie powinna powstać sieć autostrad i dróg ekspresowych, a dopiero potem instalacja ok. 1000 fotoradarów? Jak rozumiem, na dobrych drogach polscy kierowcy przemienią się w aniołki przestrzegające przepisów.
Nie wierzę w to – sam przyznaję się do braku czystego konta pod względem przestrzegania prędkości. Tylko bat w postaci skutecznej egzekucji naruszeń prawa może zmniejszyć masakrę na naszych drogach.
Oczywiście dobre drogi są potrzebne i eliminują np. sytuację, kiedy jadąc ze średnią prędkością, z jaką da się przemierzać Polskę, tj. 60 km/h, na pierwszym napotkanym lepszym odcinku drogi wszyscy starają się nadepnąć na pedał gazu, chcąc nadrobić czas stracony na ciasnych odcinkach. Dobry system drogowy uspokaja więc ruch i zapewnia jego lepszą płynność. Ale nie przeciwdziała wypadkom. Inaczej kraje takie jak np. Francja nie wprowadzałyby rozwiązań związanych z siatką fotoradarów, na których chcemy się wzorować.
Na razie od dobrych dróg dzieli nas jeszcze sporo czasu, a cechująca Polaków ułańska fantazja rozkwita. Cuda wyprawiają kierowcy na przejazdach kolejowych, omijając slalomem opuszczone zapory. Corocznie przodujemy w statystykach europejskich, zabijając na drogach ok. 5,5 tys. osób. To tak, jakby każdego roku z mapy Polski znikała statystyczna gmina. Prędkość jest w 1/3 przyczyną wypadków, ale zbiera żniwo prawie połowy ofiar. Dopóki nieszczęście nie dotknie kogoś z bliskich, bagatelizujemy prędkość, psiocząc na radary. W końcu uważamy się za najlepszych kierowców na świecie i każdy z nas jeździ bezpiecznie. Choć szybko.
Słuszne jest, by przed decyzją o rozlokowaniu fotoradarów dokonać gruntownego przeglądu oznakowania na drogach, eliminując miejsca, gdzie bez powodu nakazuje się obniżenie prędkości. Takie bezsensowne nakazy prowadzą bowiem do ignorowania znaków w ogóle. We Francji system automatycznego nadzoru doprowadził już do zmniejszenia liczby zabitych o 40 proc. Mamy także zachęcające rodzime przypadki. Program „Bezpieczna ósemka” dzięki różnym zadaniom służb odpowiadających za bezpieczeństwo, w tym ustawieniu 100 masztów, doprowadził w latach 2005 – 2007 do obniżenia liczby zabitych o 21 proc.