Dziś ryzyko w biznesie jest ogromne

- Wpływ kryzysu na naszą branżę AGD powinien się skończyć jeszcze w tym roku - mówi Kurt-Ludwig Gutberlet, prezes Bosch und Siemens Hausgeräte (BSH)

Publikacja: 08.06.2009 03:04

Kurt-Ludwig Gutberlet studiował ekonomię na uniwersytetach w Tybindze i Kolonii, gdzie zrobił magist

Kurt-Ludwig Gutberlet studiował ekonomię na uniwersytetach w Tybindze i Kolonii, gdzie zrobił magisterium, a później także doktorat z nauk politycznych. Ma 52 lata, w BSH zaczął pracować w 1983 r. w dziale planowania strategicznego. Później odpowiadał m.in. za rynek francuski czy chiński. Prezesem grupy został w 2001 r.

Foto: IFA

[b]RZ: Kiedy może się skończyć kryzys finansowy, który coraz wyraźniej jest odczuwalny w Europie?[/b]

[b]Kurt-Ludwig Gutberlet: [/b]Nie jestem finansistą, ale wpływ kryzysu na naszą branżę powinien się skończyć jeszcze w tym roku. Głównym pytaniem pozostaje kwestia, co stanie się z rynkiem nieruchomości. Jestem mocno sceptyczny, jeśli chodzi o niektóre kraje – czy sobie poradzą z tak gwałtownym załamaniem w budownictwie. Mam tu na myśli USA, Wielką Brytanię i Hiszpanię. W innych krajach jednak sytuacja wygląda już lepiej – z tego co wiem, jest tak np. w Polsce, gdzie załamanie rynku nie było tak spektakularne.

[b]W Niemczech zauważalny jest spadek popytu i wzrost skłonności do oszczędzania. Pojawiają się np. takie symptomy kryzysu – jak mniejsza liczba osób korzystających z restauracji lub uczęszczających do kina? Tak źle w niemieckim społeczeństwie nie było od lat?[/b]

Z konsumpcją jest nadal wszystko w porządku, ale Niemcy znani są z tego, że zawsze mają oszczędności. Jak wiadomo w wielu fabrykach skrócono czas pracy, co ma wpływ na zarobki, ale jednocześnie dzięki temu udało się uratować wiele miejsc pracy. My nie musieliśmy tego robić, ale już firmy motoryzacyjne zdecydowanie tak. Trudno powiedzieć, czy nie przełoży się to na spadek konsumpcji w dłuższej perspektywie. Jednocześnie nasz rząd wydaje ogromne sumy na stymulowanie gospodarki, co także przekłada się na wzrost konsumpcji. Można dyskutować, czy gigantyczne kwoty trafiające choćby do przemysłu motoryzacyjnego to dobry pomysł, ale na razie pomogło.

[b]Ale mimo wszystko gospodarka niemiecka weszła w recesję, a za takie programy ktoś i tak będzie musiał kiedyś zapłacić. [/b]

Problemem niemieckiej gospodarki nie jest rynek wewnętrzny tylko eksport, który jest bardzo ważny w naszym PKB. Dlatego załamanie na innych rynkach od razu przekłada się na nas – motoryzacja, przemysł maszynowy zależą od popytu w innych krajach. Kiedy podniosą się inne gospodarki, wtedy zyskamy także my.

[b]Dla BSH ubiegły rok był jeszcze całkiem niezły, ale w tym sytuacja jest znacznie gorsza. W większości państw sprzedaż sprzętu spada, nawet w Polsce, gdzie rosła ponad 10 proc. rocznie (w pierwszych miesiącach tego roku zwiększyła się tylko o 2 proc.). Czy zatem możliwe jest, że wasze przychody w tak trudnym roku spadną tylko jednocyfrowo, jak szacujecie? [/b]

Oczywiście że tak. Po pierwszych trzech miesiącach wynik jest co prawda 10 proc. na minusie, ale w sporej części mają wpływ także mocne wahania kursów walutowych. Jestem pewien, że wiele walut się ustabilizuje i powróci do poziomu z ubiegłego roku. Podobnie wygląda sytuacja złotego – wasza gospodarka i przemysł są ciągle w bardzo dobrej sytuacji, a to, co się stało, to raczej krótkoterminowe efekty załamania światowego rynku, a nie realne sygnały płynące z gospodarki. Jestem pewien, że poziom 4 lub 3,5 zł za euro zobaczymy bardzo szybko. Nawet rubel wykazuje ostatnio tendencję do stabilizacji, więc dlaczego ma nie stać się tak ze złotym. Zaufanie do waszej waluty jest chyba jednak większe.

[b]A gdzie jest w tej chwili najgorzej? [/b]

Zdecydowanie w Hiszpanii. Nie ma wahań kursowych, ale niewyobrażalny boom na rynku nieruchomości, obserwowany w ciągu ostatnich ośmiu lat, wykreował bańkę, która z hukiem pękła. Powstało tam 800 tys. nowych mieszkań, podczas gdy w Niemczech 200 tys. Dla wszystkich stało się jasne, że nie da się tego kontynuować, choć dopóki grała muzyka, kolejni tancerze wchodzili na parkiet. Załamanie zaczęło się jednak już w 2007 r., ale początki mało kto zauważył. Dlatego nie spodziewamy się szybko powrotu do rekordowych wyników, kiedy to w Hiszpanii w latach 2005 – 2007 rocznie sprzedawało się 10 mln sztuk sprzętu AGD. W dłuższej perspektywie liczymy się ze skurczeniem rynku do 8 mln.

[b]Ile rynków, na których działacie, wykazuje dzisiaj wzrost sprzedaży? [/b]

Europa Środkowa na pewno, choć także dodatnie wyniki obserwujemy w Niemczech, Austrii, Szwajcarii czy Belgii. Nieźle rok zaczęła Francja, ale teraz sytuacja na tym rynku wygląda już gorzej. Ten kraj nie jest tak zależny od eksportu jak my – wbrew temu co mówią politycy – dlatego nie czeka go wielka recesja. W Chinach też nie jest za dobrze, ale tamtejszy rząd zaczął stymulować gospodarkę ogromnymi sumami. Różnica polega na tym, że Chiny mają ogromne rezerwy, więc teraz mogą je wydać, w Europie rządy wydają coś, czego tak naprawdę nie mają. Wpływ tego pakietu już widzimy, ten rynek na pewno będzie w tym roku większy niż w ubiegłym.

[b]Choć sytuacja jest niezbyt dobra, utrzymujecie, że BSH nie będzie zamykać żadnych fabryk ani zwalniać. [/b]

Zgadza się, choć też nie rozbudowujemy żadnych zakładów poza fabryką w Rosji, w Hiszpanii jesteśmy zmuszeni do pewnych przesunięć, skrócenia czasu pracy, ale zwolnień obecnie nie planujemy.

[b]No właśnie, co znaczy obecnie?[/b]

Dlaczego mamy być lepsi od ekonomistów? Znacznie łatwiej jest prognozować choćby poziom wzrostu PKB, niż sprzedaż firmy w tak szybko zmieniających się realiach. Zawsze musimy podkreślać, że jeśli nie zdarzy się nic niezaplanowanego, to będzie tak i tak. Spodziewamy się że niemiecki rynek będzie stabilny, ale jeśli okaże się, że spadnie o 3 proc., będziemy musieli zareagować.

[b]Ale jeśli okaże się, że jednak jakiś zakład musicie zamknąć – gdzie to będzie? Niemcy, Europa Centralna, Hiszpania czy Chiny?[/b]

Jak mówiłem, w tej chwili nie chcemy jeszcze wywoływać nerwowej atmosfery w firmie. Poinformujemy, jeśli zajdzie taka potrzeba – po co pracownicy mają dowiadywać się z gazet. Byłoby to nieodpowiedzialne, ale też jesteśmy świadomi, że interesy nie idą tak, jak byśmy tego chcieli.

[b]A polskie zakłady koncernu (np. w Łodzi) ucierpią? [/b]

Wy możecie być spokojni, mamy w waszym kraju doskonałe zakłady i jesteśmy z nich bardzo zadowoleni. Łódzkie fabryki zmywarek czy suszarek do ubrań pracują na pełnych mocach, a ich produkcja trafia do całej Europy. Ich przewaga wynika nie tylko z niższych kosztów pracy, ale jest związana także z wysoką wydajnością.

[b]Ile związków zawodowych działa w BSH? [/b]

W Niemczech tylko jeden, takie mamy prawo. W Hiszpanii jest ich już sporo, zależy od regionu.

[b]Ile będą warte wasze tegoroczne inwestycje? [/b]

W ubiegłym roku było to 400 mln euro, w tym zejdziemy poniżej 300 mln euro. Głównie dlatego, że poza Rosją nie planujemy budować nowych ani rozbudowywać już działających zakładów. Nie rezygnujemy z wydatków na innowacje, nie tniemy też budżetu marketingowego.

[b]A możliwe są dalsze inwestycje w Polsce? [/b]

Jak już mówiłem, poza zakładem w Rosji nie mamy innych planów. Ten projekt jest związany jednak z faktem, że rynek rosyjski jest zabezpieczony przed nadmiernym importem, więc jeśli chcesz tam zdobyć pozycję, do wyboru jest albo płacenie wysokich ceł, albo inwestowanie na miejscu.

[ramka][srodtytul]O firmie[/srodtytul]

BSH jest powstałą w 1967 r. spółką joint-venture koncernów Robert Bosch oraz Siemens AG i zajmuje się sprzedażą sprzętu AGD. Jej ubiegłoroczne przychody wyniosły 8,75 mld euro, 0,7 proc. mniej niż w 2007 r. Zysk operacyjny spadł o 19,9 proc., do 510 mln euro. Koncern działa na całym świecie, jest jednym z największych producentów AGD w Europie oraz liderem polskiego rynku. Ma 44 zakłady produkcyjne, z czego trzy w naszym kraju. Budowa pierwszego ruszyła w 2000 r. w Łodzi, dzisiaj 75 proc. ich produkcji trafia na eksport. [/ramka]

[b]RZ: Kiedy może się skończyć kryzys finansowy, który coraz wyraźniej jest odczuwalny w Europie?[/b]

[b]Kurt-Ludwig Gutberlet: [/b]Nie jestem finansistą, ale wpływ kryzysu na naszą branżę powinien się skończyć jeszcze w tym roku. Głównym pytaniem pozostaje kwestia, co stanie się z rynkiem nieruchomości. Jestem mocno sceptyczny, jeśli chodzi o niektóre kraje – czy sobie poradzą z tak gwałtownym załamaniem w budownictwie. Mam tu na myśli USA, Wielką Brytanię i Hiszpanię. W innych krajach jednak sytuacja wygląda już lepiej – z tego co wiem, jest tak np. w Polsce, gdzie załamanie rynku nie było tak spektakularne.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację