Zapytaliśmy cztery ugrupowania zasiadające w Sejmie o ich opinię na temat najważniejszych dylematów, przed którymi stoi polska gospodarka – jak łatać i ile powinna wynieść dziura budżetowa, czy podnosić podatki, kiedy do strefy euro. Odpowiedzi są do siebie tak podobne, że nikt chyba by nie zauważył, gdybyśmy omyłkowo przypisali Platformie Obywatelskiej wypowiedź PiS. Nawet Lewica jest już zbyt zjełczała, by zaproponować drakoński podatek od luksusu, więc dołącza do chóru przeciwników podnoszenia obciążeń fiskalnych.

Jaki jest sens trzymania w parlamencie czterech partii, skoro na najważniejsze dla kraju pytania mają takie same odpowiedzi? W obecnej sytuacji debaty gospodarcze powinny odbywać się w Sejmie co najmniej dwa razy w tygodniu i przypominać krwawą bitwę. Choćby to nawet miało być Verdun.

Nasza ankieta pokazuje, że sytuacja gospodarcza całkowicie przerasta polską klasę polityczną. Nie powoduje w niej nawet ochoty do sformułowania problemów, nie mówiąc o działaniu. Tymczasem w kryzysie jedni toną, inni idą w górę. Zamęt gospodarczy to okazja do poukładania sceny politycznej na nowo. Skoro zasiadające w Sejmie partie nie kwapią się, by z niej skorzystać, być może zrobi to ktoś inny.

[link=http://blog.rp.pl/blog/2009/06/22/lukasz-rucinski-kryzys-z-towarzyszeniem-partyjnych-chorkow/]Skomentuj[/link]