Strach pomyśleć. Na szczęście później wypracowano dużo bardziej subtelne metody utrzymywania stabilności pieniądza. Obecnie robią to banki centralne, regulując stopy procentowe i przez to aktywność gospodarczą, płace, a w konsekwencji ceny. Również w Polsce. NBP czyni to tak subtelnie, że szary człowiek właściwie o tym nie wie.

Mimo to warto z uwagą śledzić zaplanowany na początek 2010 r. wybór nowych członków Rady Polityki Pieniężnej – jednego z najważniejszych organów NBP. Będzie to jedno z istotniejszych wydarzeń w gospodarce w najbliższych miesiącach. Wyzwania, przed jakimi stanie nowa rada, tym razem wykraczają poza podstawowy cel banku, jakim jest utrzymywanie stabilnej inflacji.

To za kadencji nowej RPP Polska będzie prawdopodobnie wchodzić do strefy euro, a rada odgrywa niebagatelną rolę w tym procesie. Podejmuje decyzje o interwencjach walutowych, które mogą być niezbędne do utrzymania stabilnego kursu złotego. Poza tym trudno sobie wyobrazić, żeby RPP nie uczestniczyła choćby pośrednio w procesie negocjacji ostatecznego kursu wymiany złotego na euro. Wejście po zbyt silnym kursie może zdusić wzrost gospodarczy. Podobnie jak wejście po zbyt słabym kursie może zbytnio nasilić żądania płacowe. Wyzwania stojące przed nową radą sięgają jednak dalej. Świat po kryzysie finansowym się zmienia, podobnie jak rozumienie procesów gospodarczych. W Polsce centrum wiedzy o tych zmianach powinien stanowić NBP.

Na świecie coraz częściej się mówi, że banki centralne powinny zwracać większą uwagę nie tylko na to, co się dzieje z PKB, bezrobociem i inflacją, ale również na bilanse banków komercyjnych. W takiej sytuacji nowej dynamiki powinny nabierać relacje między NBP a KNF. Inną kwestią jest konieczność reagowania przez władze pieniężne na bańki spekulacyjne, np. na rynku nieruchomości. Do tej pory przeciwnicy takiego podejścia przeważali, po kryzysie opinie nieco się zmieniły. A im bliżej wejścia do strefy euro tym większe zagrożenie takimi bańkami w Polsce ze względu na spadek stóp procentowych.