Niepopularne decyzje mogą przecież uszczuplić grono wyborców. Dlatego nasi politycy nie nawykli do tego, by patrzeć na Polskę w perspektywie najbliższych 20 lat – jak odpowiedzialni mężowie stanu powinni czynić. Liczy się tu i teraz… Ale takie myślenie nigdy nie przyspieszy koniecznych reform, za to rodzi pokusę do ratowania się pieniędzmi obywateli z podwyższonych podatków.
Świat polskiego biznesu – w warunkach ostatnich dni, gdy rząd zyskał prezydenta z własnego obozu politycznego – z dużym wyczekiwaniem i nadzieją przyglądać się będzie reformatorskim działaniom ustawodawczym. Niestety, te oczekiwania studzą politolodzy. Znów słyszymy starą śpiewkę: kilkanaście miesięcy przed wyborami parlamentarnymi strukturalnych i rewolucyjnych reform po stronie wydatków państwa raczej nie będzie. Skoro zatem nasza demokracja nie dorosła jeszcze do tego, by wyborcy przy urnie bardziej nagradzali odwagę i reformy niż puste obietnice i populizm, to od rządu tu i teraz powinniśmy wymagać pewnego minimum. A jest nim według mnie opcja ze wzrostem gospodarczym i zaniechanie pomysłu na „łatwe” pieniądze z podwyżki podatków. Tyle i aż tyle.
Skoro szanse na to, by – rok przed wyborami – skonsolidować finanse publiczne są małe, skupmy się przynajmniej na polepszeniu warunków funkcjonowania przedsiębiorstw. To dzięki wizji ich właścicieli, przedsiębiorczości i ciężkiej pracy wciąż mamy dodatni wzrost gospodarki, więc ostatni pomysł na zwiększenie składki zdrowotnej nie będzie dla nich odpowiednią nagrodą. Skoro – rok przed wyborami – nie chcemy czy raczej boimy się ruszać KRUS i ustawowo zwiększać wiek emerytalny, zachęćmy do współpracy polski biznes i naukę po to, by edukować i uświadamiać ludziom, że dłuższa praca to jedyne lekarstwo na chorobę zwaną biedaemeryturą.
Sam fakt bycia zieloną wyspą na tle czerwonej Europy pomaga nam wizerunkowo, ale nie daje gwarancji na powstanie nowych miejsc pracy. Tę pewność da nam jedynie przyspieszony rozwój.
Wszystko to jednak metoda małych kroków i opcja na przeczekanie. W końcu przecież rok wyborów kiedyś nadejdzie, a po nich wypadałoby się w końcu wziąć do roboty. Czym prędzej, przed kolejnym okresem przedwyborczym. Odwagi!