Faktem jest również, że pozyskiwanie przez inwestora dodatkowych ulg, przywilejów i pieniędzy z różnych dostępnych źródeł i kumulowanie tego wszystkiego w jedną wielką korzyść nie jest może w porządku choćby w odniesieniu do tych firm, które z takich przywilejów nie korzystają. Ale znów, to nie firmy stworzyły taki system, natomiast z pewnością wielu przedsiębiorstwom rachunek ekonomiczny uwzględniający te możliwości pomógł podjąć właściwą decyzję inwestycyjną.

Z całą pewnością Polska na mapie inwestycyjnej świata nie jest obecnie ziemią obiecaną. Nasze tradycyjne atuty, które niegdyś wymienialiśmy jednym tchem po pytaniu „Dlaczego tu?”, przestają czarować. Przyciąga możliwość grantów unijnych, ale te się niebawem skończą, przyciągają strefy, ale wokół nich atmosfera się robi trochę gęsta i przyciąga pomoc publiczną, na jaką mogą liczyć co znaczniejsze inwestycje. Ministerstwo Finansów, jakby zapominając, że inwestorom, choć się coś daje, to się i zabiera, chce tylko zabierać. To niedobrze, bo dziś nawet przeniesienie fabryki nie jest dla dużej korporacji szczególnym problemem.

Kapitał nie będzie nas kochał za nic. Czy tego chcemy czy nie, trzeba go też motywować, by był wierny w uczuciach. Oczywiście, system powinien być klarowny – dziś można mieć co do tego wątpliwości. Stwórzmy więc spójny i atrakcyjny model wsparcia inwestorów. Na razie idziemy w przeciwną stronę.