Zwykłe pytanie o miejsce pracy szefa wywołuje zwykle konsternację rzeczników dużych polskich firm. – To taki typowy biurowy gabinet. Nic nadzwyczajnego – mówi większość z nich.
To samo powtarzają dziennikarze, oceniając, że gabinety szefów dużych publicznych spółek zwykle są bezosobowe. Często nie widać tam żadnych indywidualnych akcentów– tak jakby prezes był tam tylko przejściowo.
[wyimek][b][link=http://www.rp.pl/galeria/19419,1,549502.html]Zobacz więcej zdjęć[/link][/b][/wyimek]
Faktycznie, w wielu dużych firmach są to przechodnie gabinety. Szczególnie w spółkach z udziałem Skarbu Państwa, gdzie lokatorzy wymieniają się średnio co 1,5 roku. Niewielu decyduje się na zmianę aranżacji wnętrza, nawet jeśli nie najlepiej tam się czują. – To nie byłoby dobrze odebrane, gdyby nowy prezes zaczął urzędowanie od zmiany wystroju swego biura – ocenia szef PR jednego z czołowych banków.
Przekonał się o tym Andrzej Klesyk, który w 2008 r., wkrótce po tym, gdy zasiadł w fotelu prezesa PZU, rozpoczął duży remont gabinetu. Niedługo później rzecznik największego polskiego ubezpieczyciela tłumaczył się dziennikarzom, że o remoncie zdecydowały względy bezpieczeństwa i nałóg poprzedników – ściany i meble były przesiąknięte dymem papierosowym.