W komentarzach ekonomistów i strategów zajmujących się rynkiem akcji widać niepewność co do dalszego rozwoju sytuacji gospodarczej.
Świat ostatni kryzys finansowy przeszedł na dopalaczach, jakimi były olbrzymie zastrzyki gotówki wpompowanej przez rządy w gospodarkę. Pobudzenie gospodarki rządowymi pieniędzmi ma tę wadę, że spowodowało wzrost długu. A długi – o czym czasami niektórzy zapominają – wcześniej czy później trzeba spłacać.
Co prawda niektóre kraje myślą o ograniczaniu długu i podjęły w tym celu działania, ale jednocześnie pojawia się przekonanie, że wygaszenie rządowych dopalaczy spowodować może powrót recesji, a tego rządy zapewne będą chciały uniknąć.
W sytuacji gdy nie ma pewności, czy nie wróci recesja, zaczyna się patrzeć na osiągnięte zyski z inwestycji i myśleć, czy ich nie warto zrealizować, a pieniędzy ulokować w miejscach, które dziś wydają się bezpieczniejsze niż rynek akcji.
W moim odczuciu dobrym przykładem takiego podejścia inwestorów jest reakcja rynku na wyniki Apple’a. Producent iPhone’ów, iPadów, iPodów i komputerów opublikował najlepsze w historii, lepsze od spodziewanych, wyniki i pochwalił się olbrzymim wzrostem zysku. A mimo to kurs jego akcji spadł. Dlaczego? Pretekstem było to, że nieco spadła marża i była minimalnie mniejsza od oczekiwanej.