Gospodarka potrzebuje nowych motorów wzrostu

Polska gospodarka będzie się rozwijała, ale nieznana jest skala zagrożeń zewnętrznych, które mogą nastąpić w 2011 roku – ocenia Eric Berglof, główny ekonomista EBOiR

Publikacja: 14.12.2010 19:08

Gospodarka potrzebuje nowych motorów wzrostu

Foto: Fotorzepa, Andrzej Wiktor AW Andrzej Wiktor

[b]Zarówno Bank Światowy, jak i Międzynarodowy Fundusz Walutowy, podniosły ostatnio prognozy dla Polski. Instytucje te spodziewają się, że nasz PKB powiększy się w 2010 r. o około 3,5 proc., a w 2011 r. o 3,7-4,1 proc. Czy podziela Pan ten optymizm?[/b]

Ogólnie rzecz biorąc, EBOiR dobrze ocenia polską gospodarkę ze względu na to, jak przeszła przez kryzys oraz jak radzi sobie podczas ożywienia gospodarczego. Nasze prognozy są jednak nieco ostrożniejsze. Oczekujemy, że w tym roku polski PKB powiększy się o 3,3 proc., a w przyszłym o 3,5 proc.

[b]Czy dostrzega Pan jakieś zagrożenia dla dynamiki wzrostu polskiej gospodarki?[/b]

Z krótkoterminowych zagrożeń wymieniłbym zbyt gwałtowny napływ kapitału, który potencjalnie może doprowadzić do powstania baniek na rynkach aktywów oraz przegrzania niektórych sektorów gospodarki. Zaniepokojenie budzi też kondycja finansów publicznych. Polska mogła sobie pozwolić na zastosowanie dość silnych bodźców fiskalnych, ale to poskutkowało znaczącym deficytem budżetowym. Oprócz tego istnieją zagrożenia długoterminowe, związane z konkurencyjnością polskiej gospodarki. Wprawdzie na tle innych państw regionu Polska ma relatywnie silną pozycję, m.in. dla tego, że ma dość dobrą strukturę przemysłu i zdywersyfikowany eksport. Wciąż jednak macie problem z dostępnością kapitału dla małych i średnich przedsiębiorstw.

[b]Wśród krótkoterminowych zagrożeń nie wymienił Pan sytuacji w zachodniej Europie. Czy to oznacza, że spodziewa się Pan rychłego końca kryzysu zadłużeniowego w strefie euro?[/b]

Nawet gdyby nie doszło do kryzysu zadłużeniowego, większość ekonomistów spodziewałaby się niższego tempa wzrostu gospodarczego, niż przed kryzysem. Teraz jednak dodatkowo polska gospodarka będzie musiała przez jakiś czas funkcjonować w atmosferze niepewności co do następstw kryzysu w strefie euro i związanej z tym zmienności na rynkach finansowych. Takie warunki nie sprzyjają inwestycjom, które są ważne dla rozwoju gospodarczego Polski.

[b]

Także w naszym regonie debata ekonomiczna skupia się na kwestiach fiskalnych. Polski rząd za wszelką cenę próbuje utrzymać dług publiczny poniżej 55 proc. PKB. Ten próg ostrożnościowy jest ważny ze względu na zapisy w polskim prawie. Ale czy jego przebicie miałoby rzeczywiście negatywny wpływ na wizerunek Polski na rynkach finansowych? Przecież w europejskim kontekście taki poziom zadłużenia jest wciąż niski.[/b]

Rynki oceniają finanse publiczne państw pod różnymi kątami. Wysokość długu nie zawsze jest najważniejsza. W Japonii przekracza on 200 proc. PKB, a mimo to nie ma ona problemów z finansowaniem. Inną kwestią jest zdolność gospodarki do generowania w średnim i długim terminie wpływów podatkowych. W Polsce prognozy tych wpływów okazały się zbyt optymistyczne, choć gospodarka nie ucierpiała mocno podczas kryzysu. Chwilowe ograniczenie deficytu budżetowego po przez prywatyzację nie rozwiąże tego problemu.

[b]Gdzie w takim układzie należy szukać oszczędności budżetowych?[/b]

Szukałbym ich w tych sektorach, w których państwo ma duży udział, np. w energetyce. Nie chodzi tylko o prywatyzację, ale też o zwiększenie transparencji sektora publicznego. Z doświadczeń innych państw wynika, że większa przejrzystość, lepsze wykorzystanie informacji rynkowych, zwiększają efektywność spółek z udziałem państwa.

[b] Jak dotąd rządy państw naszego regionu – przede wszystkim Węgier, ale też Polski - szukały oszczędności głównie w otwartych funduszach emerytalnych.[/b]

Decyzja rządu w Budapeszcie, aby przejąć środki funduszy emerytalnych, była bardzo niefortunna. To podkopuje całą reformę emerytalną. Odbudować drugi filar – co według mnie jest ważne – będzie bardzo trudno. Skoro rząd raz zdecydował się na jej cofnięcie, w przyszłości może się to powtarzać. Poza tym, fundusze emerytalne sprzyjały rozwojowi rynku kapitałowego. Bez nich o wiele trudniej będzie zagwarantować firmom długoterminowe finansowanie.

[b] W Polsce presja na takie zmiany nieco opadła, gdy Warszawie udało się przekonać Brukselę, aby przy ocenie kondycji polskich finansów publicznych brała pod uwagę koszty reformy emerytalnej. Choć nie jest jeszcze jasne, jak to ma wyglądać, zabiegi o zmianę metodologii liczenia długu ocierają się o „kreatywną księgowość”. W jaki sposób miałyby zwiększyć wiarygodność kredytową Polski?[/b]

Według mnie można znaleźć wiele argumentów uzasadniających wysiłki Warszawy. Reforma emerytalna powoduje wzrost zadłużenia teraz, ale ogranicza go w przyszłości. Opór Brukseli, aby brać pod uwagę koszty reform emerytalnych, sprowokowały Węgry do nacjonalizacji środków z funduszy.

[b]Część ekonomistów wskazuje, że ustępstwo Brukseli jest o tyle korzystne dla wizerunku Polski, że może nam ułatwić wypełnienie kryteriów członkostwa w strefie euro. Pytanie jednak, czy do tego klubu wciąż jest się po co spieszyć?[/b]

Wypełnienie tych kryteriów było dotąd dla Polski i innych państw regionu ważną kotwicą polityki gospodarczej. Poza tym, dla wielu członków eurolandu ta przynależność podczas kryzysu była błogosławieństwem. Dziś korzyści mogą się faktycznie wydawać dyskusyjne, ale według mnie Polska wciąż ma powody, aby do strefy euro aspirować. Z kryzysu możecie wyciągnąć lekcję, jak się do tego dobrze przygotować. Odsunięcie daty akcesji pozwala też Polsce na lepsze rozwinięcie krajowego rynku kapitałowego.

[b]W maju, gdy ostatnio mieliśmy okazję rozmawiać, spodziewał się Pan, że kolejne rozszerzenie strefy euro – nie licząc Estonii – będzie możliwe w 2015 r. Czy podtrzymuje Pan tę prognozę?[/b]

Wydaje mi się, że przystąpienie kolejnych państw Europy Środkowo-Wschodniej do strefy euro w takiej perspektywie czasowej wciąż jest możliwe. [b] W Europie można dziś zaobserwować ożywienie gospodarcze dwóch prędkości. Podczas gdy część krajów tego regionu wciąż tkwi w recesji, najważniejsza z naszej perspektywy gospodarka niemiecka rozwija się dynamicznie. Czy sądzi Pan, że ten stan rzeczy może się utrzymać?[/b]

W niemiecką gospodarkę wspomniana niepewność także uderza. Niezależnie od tego, tempo jej wzrostu z minionych kwartałów nie byłoby do utrzymania. Należy się spodziewać jej wyhamowania.

[b]O tym, że jednym z najważniejszych wyzwań, przed jakimi stoi Polska, jest dostosowanie się do warunków wolniejszego wzrostu gospodarczego w Europie, EBOiR wspomina w tegorocznej edycji raportu o postępach transformacji systemowej w Europie Środkowo-Wschodniej. Jak ta adaptacja powinna wyglądać?[/b]

Polskiej gospodarce potrzebne są nowe motory wzrostu. Czynniki, które dotychczas ją napędzały – np. niskie koszty pracy, czy przystąpienie do UE – będą bowiem miały coraz mniejszy wkład w tempo rozwoju. Polska powinna teraz skupić się m.in. na tym, aby banki więcej pożyczały małym i średnim spółkom, oraz na innowacyjności gospodarki, której ważnym źródłem są eksporterzy. To sprawia, że ważne są działania wspierające eksport. Z naszych analiz wynika, że należy przede wszystkim zmniejszyć pozataryfowe barier handlowe i usprawnić procedury celne. Te ostatnie są często wymieniane przez polskich menadżerów jako poważna przeszkoda w eksporcie.

[b]Wspomniał Pan o ograniczonym dostępnie małych i średnich firm do kapitału. Jednocześnie w raporcie o przebiegu transformacji EBOiR wskazuje na niedorozwój polskiego rynku obligacji korporacyjnych. Czy te problemy są ze sobą powiązane?[/b]

Obligacje to nie jest instrument finansowy dla małych przedsiębiorstw. Niezależnie od stopnia rozwoju rynku papierów dłużnych, źródłem finansowania dla takich firm pozostaną banki. Pośrednio jednak problemy te są powiązane. Zbudowanie głębokiego rynku kapitałowego, dzięki któremu banki miałyby dostęp do długoterminowego finansowania w lokalnej walucie, pozwoliłoby im także na udzielanie długoterminowych pożyczek. Wiele polskich banków, z którymi współpracujemy, w coraz większym stopniu orientuje swoją działalność na małe i średnie firmy. Podczas kryzysu okazało się bowiem, że część z ich dotychczasowych obszarów działalności nie sprzyjało stabilnemu rozwojowi.

[i]Rozmawiał Grzegorz Siemionczyk[/i]

[b]Zarówno Bank Światowy, jak i Międzynarodowy Fundusz Walutowy, podniosły ostatnio prognozy dla Polski. Instytucje te spodziewają się, że nasz PKB powiększy się w 2010 r. o około 3,5 proc., a w 2011 r. o 3,7-4,1 proc. Czy podziela Pan ten optymizm?[/b]

Ogólnie rzecz biorąc, EBOiR dobrze ocenia polską gospodarkę ze względu na to, jak przeszła przez kryzys oraz jak radzi sobie podczas ożywienia gospodarczego. Nasze prognozy są jednak nieco ostrożniejsze. Oczekujemy, że w tym roku polski PKB powiększy się o 3,3 proc., a w przyszłym o 3,5 proc.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację