[link=http://blog.rp.pl/blog/2011/01/12/anna-slojewska-strach-przed-bratnia-pomoca/][b]Skomentuj na blogu[/b][/link]
Atmosfera wokół pakietów ratunkowych zaczyna przypominać przypadki bratniej pomocy udzielanej państwom Układu Warszawskiego. Trudno oczywiście porównywać wielomiliardowe pożyczki z inwazją wojskową, ale kilka podobieństw można znaleźć.
W obu przypadkach kraje tej pomocy nie chcą. Podobna jest retoryka: udzielamy pomocy sojusznikom, żeby przywrócić porządek, wtedy społeczny, teraz gospodarczy. Pomoc nie jest darmowa: obdarowywani dziś płacą nie tylko całkiem wysokie odsetki od kredytów, ale też – jak w poprzednim systemie – w poważnym stopniu ograniczają swoją suwerenność. Pomoc ma powstrzymać rozlanie się zarazy na inne kraje. No i wreszcie pierwszorzędną motywacją nie jest troska o dobrobyt obywateli bratniego kraju, ale zabezpieczanie własnych interesów. Niegdyś politycznych, dziś gospodarczych. Obnażywszy już intencje darczyńców, warto sobie jednak zadać pytanie, jaka jest alternatywa. W zglobalizowanym świecie nie ma już suwerenności gospodarczej w czasie kryzysu. Można odmówić pomocy, ale wtedy trzeba pozyskać zaufanie inwestorów prywatnych. A oni bywają bardziej okrutni niż sojusznicy: żądają tych samych reform, ale wyższych odsetek, i są bardziej kapryśni. Nieoczekiwanie mogą zapukać do drzwi i zażądać przedterminowej spłaty kredytu. Państwa czułe na punkcie niezależności mają tylko jedno wyjście: prowadzić mądrą politykę gospodarczą.