Boom budowlany, z jakim mieliśmy do czynienia w 2010 roku – zdaniem ekspertów – może jeszcze potrwać przez kolejne miesiące tego i przyszłego roku. Lokalni włodarze nie tylko zadbali o poprawę wyglądu miast i miasteczek w roku wyborów samorządowych, chcą także jak najlepiej przygotować się do zbliżających się mistrzostw Europy w piłce nożnej. Lepsza infrastruktura i baza hotelowa pomogą w zebraniu wyższych profitów z faktu, że będziemy u siebie gościć kibiców piłkarskich z innych krajów.
Banki, które nastawiły się na obsługę samorządowych inwestycji i potrafiły przygotować dla lokalnych władz atrakcyjną ofertę, mają swoje pięć minut. W sytuacji, kiedy firmy ciągle jeszcze ociągają się z rozpoczęciem nowych inwestycji, samorządy są praktycznie jedynym poważnym klientem zaciągającym kredyty. Tym bardziej że ich zobowiązania idą w miliardy. Niestety, przygotowywana przez resort finansów ustawa ograniczy możliwości zadłużania się samorządów, co odbije się znacząco na poziomie realizowanych w terenie inwestycji. Pytanie, czy to najbardziej rozsądne rozwiązanie, jakie minister powinien wprowadzać?
Samorządy nigdy znacząco nie pogarszały wyniku deficytu sektora finansów publicznych. Bardziej w tej sytuacji przydałyby się mechanizmy zabezpieczające gminy przed bankructwem. Choć teoretycznie takiej sytuacji nikt nie bierze pod uwagę, to niewypłacalność gmin np. z powodu drastycznego spadku ich udziału w dochodach podatkowych mogłaby wpłynąć nie tylko na kondycję firm, korzystających z gminnych zleceń, ale i poziom życia mieszkańców.