Na razie Polacy mają mniejsze problemy ze spłatą zaciągniętych zobowiązań niż większość naszych sąsiadów. To kolejny dowód, że w porównaniu z innymi całkiem nieźle udało się nam przejść przez ostatni kryzys.

 

Ale rosnące w ostatnich miesiącach bezrobocie może sprawić, że udział złych pożyczek w bankowych księgach szybko nie zacznie spadać. Dopiero za jakiś czas, gdy sprawdzą się prognozy i stopa bezrobocia znów będzie bliższa 10 proc. niż 13 proc., sytuacja może się poprawić.

Problem niespłacanych kredytów dotyczy zresztą głównie pożyczek konsumpcyjnych, często zaciąganych w sklepach. Polacy z większą troską spłacają kredyty hipoteczne – w wielu przypadkach zapewne kosztem cięcia innych wydatków co miesiąc rata kredytu za mieszkanie trafiała do banku. Na szczęście obce są nam też sytuacje zza oceanu, gdzie wielu kredytobiorcom zlicytowano domy. W polskim przypadku nie sprawdziły się też przewidywania, zgodnie z którymi regularność spłaty kredytów zmniejsza się po znacznym osłabieniu złotego.

Choć część klientów banków ma problem z terminową spłatą rat, to same instytucje zdają się tym nie przejmować. Aktualne strategie bankowców się nie zmieniły i wciąż liczą oni na znaczne zyski z kredytów konsumpcyjnych, na których zarabia się najwięcej.  Ostatecznie przecież tzw. złe długi można sprzedać firmom windykacyjnym. One też nadal mogą liczyć na dobre czasy.