Zwiększanie ilości pieniądza w obiegu poprzez wykupywanie obligacji z rynku pomaga w osiągnięciu tego celu. Tani dolar ma zaś pomóc w poprawie kondycji amerykańskiej gospodarki – przyczynić się do wzrostu obrotów handlowych, a w konsekwencji PKB.
Oczywiście oficjalnie takich argumentów nie usłyszymy. Można je za to wyczytać choćby w komunikatach ogłaszanych po posiedzeniach Fed. Tak w połowie marca, jak i teraz ich wymowa pozostaje łagodna. Nawet Ben Bernanke nie przestaje mówić gołębim głosem, co rynki odczytują jako przesłanie do prowadzenia przez najbliższe miesiące łagodnej polityki pieniężnej. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że na najbliższych posiedzeniach stopy nie zostaną zwiększone. Giełda zareagowała natychmiast – indeksy poszły w górę, dolar w dół.
Niestety, słaba amerykańska waluta nie pozostaje bez wpływu na poziom inflacji w Europie i na świecie. Zapewnienie taniego pieniądza w gospodarce amerykańskiej powoduje wzrost cen żywności i surowców poza granicami Stanów Zjednoczonych. To z kolei rodzi problemy w takich krajach, jak chociażby Polska. Wprawdzie banki centralne jedne po drugim – w tym także Narodowy Bank Polski – zacieśniają politykę monetarną, jednak na efekty podwyżek stóp trzeba będzie poczekać przynajmniej kilka miesięcy.