Zmniejszenie wydatków publicznych to nie tąpnięcie, tylko wyhamowanie dynamiki. Po tym jak wzrośliśmy z 50 do 80 mld zł w wydatkach publicznych wyzwaniem jest utrzymanie tego poziomu. W inwestycjach dużych firm nastąpiło poważne odbicie. Również w sektorze małych i średnich przedsiębiorstw widzę więcej apetytu na kredyty. Maluje nam się pozytywny obraz rozwojowy od strony inwestycyjnej: lata 2009-2010 były zdominowane przez wydatki publiczne, w 2011 i 2012 r. obserwujemy wzrost inwestycji przedsiębiorstw (eksport, odbudowa mocy produkcyjnych), z kolei w latach 2013-2015 powinien rozpocząć się cykl inwestycyjny w energetyce, początek budowy elektrowni atomowych i kontynuacja rozwoju infrastruktury komunikacyjnej. Gdyby do tego jeszcze udało się dodać do łupki gazowe, byłoby znakomicie.
To co robić, żeby rozwój był jak najszybszy?
Trzeba obniżyć w kraju koszty rozpoczęcia działalności gospodarczej, dać mniejszym firmom szanse, usuwając im z drogi zbędne bariery. Powinniśmy działać w UE na rzecz rzeczywistego uruchomienia jednolitego rynku produktów i usług, co ożywi polski eksport i umożliwi dopływ inwestycji w naszą gospodarkę. Należy postawić na rozwój rodzimego kapitału intelektualnego, pozwolić na dokonanie się w Polsce rewolucji technologiczno-cyfrowej. Do podbicia jest europejski cyfrowy rynek wymiany, czyli obrót dobrami i usługami w Internecie, który podobno nie ma granic. Musimy wziąć udział w globalnym wyścigu na patenty przez stworzenie dobrego klimatu dla wspierania innowacyjności w gospodarce. Słowem, należy uwolnić przedsiębiorczość od barier kosztów i biurokracji, handel z więzów nadmiernego protekcjonizmu i intelekt z okowów administracji.
Ale gospodarka światowa znów znajduje się w newralgicznym momencie, zwłaszcza z perspektywy problemów Grecji. Czy spodziewa się pan osłabienia złotego w najbliższych kwartałach lub miesiącach w efekcie rosnącej awersji do ryzyka także na rynkach wschodzących?
Nie. Nawet w apogeum kryzysu nie było jakiegoś istotnego odpływu kapitału z Polski, poza kapitałem krótkoterminowym, spekulacyjnym. Ponadto uzgodniono ostatnio wymianę euro z funduszy unijnych poprzez rynek, a nie przez rachunek NBP. Takie działanie ograniczy nadpłynność w części sektora bankowego i zmniejszy koszty ściągania nadpłynności przez NBP i tym samym zwiększy jego zysk i zysk do budżetu, a także wpłynie na aprecjację złotego pomagając walczyć z inflacją i per saldo zmniejszy koszty obsługi długu polskiego. Ta decyzja utrudni również ataki spekulacyjne na naszą walutę. Nie spodziewam się więc gwałtownych fluktuacji złotego, choć silnej aprecjacji też raczej nie będzie w okresie zawirowań wokół Grecji.
Umacnia się także frank. Polacy, którzy mają kredyty w szwajcarskiej walucie, odczuwają to bardzo dotkliwie. Mocny frank odbija się jednocześnie na sytuacji kapitałowej banków.