Kłopot z oszczędnościami

Przyrost depozytów i – szerzej – oszczędności jest strategicznie ważnym elementem dalszego rozwoju Polski - mówi Mateusz Morawiecki, prezes Banku Zachodniego WBK

Publikacja: 26.06.2011 09:42

Kłopot z oszczędnościami

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Mamy najwyższą od 10 lat inflację rzędu 5 proc. Dlatego lokaty założone rok temu w zasadzie przyniosły straty. Po co zatem trzymać gotówkę w banku?

Biorąc pod uwagę koszt pieniądza, wciąż więcej depozytów jest na marży ujemnej, zatem część klientów nie zarabia za wiele na depozytach, ale banki mocno tracą. Taki jest dzisiaj rynek.

Rada Polityki Pieniężnej za słabo zareagowała na wzrost cen?

Nie, jej decyzje były adekwatne do sytuacji. Dopiero od początku tego roku bardzo mocno przyrosły ceny energii czy żywności, a RPP w odpowiednim momencie zdecydowała się na podnoszenie stóp procentowych.

Czy można w związku z tak wysoką inflacją i wysokimi stopami spodziewać się istotnej podwyżki oprocentowania depozytów?

Banki na koniec czerwca będą miały ok 800 mld zł udzielonych kredytów oraz 700 mld zł zebranych depozytów, mówimy zatem o 100 miliardowej luce. Wiele banków ma problem z zebraniem wystarczającej wartości depozytów, z drugiej strony mali gracze proponują bardzo wysokie oprocentowania lokat. Część banków ma za to wysoką płynność co widać po cotygodniowej sprzedaży bonów NBP. Banki w dużo większym stopniu niż przed upadkiem Lehman Brothers dbają o bazę depozytową. Ale przy jednoczesnym spadku marż kredytowych, czego obecnie doświadczamy, znaczący wzrost oprocentowania depozytów mógłby mocno wpłynąć na rentowność całego sektora. Przyrost depozytów i – szerzej – oszczędności jest strategicznie ważnym elementem dalszego rozwoju Polski. Dyskutowaliśmy o tym podczas Europejskiego Kongresu Finansowego w Sopocie, m.in. w kontekście wymogów tzw. Bazylei III, gdzie finansowanie długoterminowych kredytów (jak np. kredyty mieszkaniowe lub inwestycyjne), będzie musiało być wspierane przez długoterminowe oszczędności, a z tym jest w Polsce duży kłopot.

Czy banki zamiast lokat będą więc promowały mocniej fundusze inwestycyjne?

W Polsce i na całym świecie akcyjne i mieszane fundusze inwestycyjne wciąż nie cieszą się w tej chwili dużym zainteresowaniem. Dynamicznie za to rozwijają się tzw. produkty strukturyzowane, które dają gwarancję kapitału, a jednocześnie możliwość wyższego zarobku w przypadku korzystnej sytuacji na rynku. Niektóre z tych produktów, np. obligacje strukturyzowane to instrumenty, którymi można handlować na rynku. Są one zatem płynniejsze od typowych lokat. W ostatnich 12 miesiącach sprzedaliśmy ich w Banku Zachodnim WBK nawet więcej niż funduszy inwestycyjnych, choć wszystkie nasze produkty oszczędnościowe traktujemy komplementarnie.

Czy mimo sytuacji makroekonomicznej można spodziewać się zapowiadanych już wcześniej rekordowych w tym roku zysków sektora bankowego?

To będzie bardzo dobry rok. Z powodu tak dużej konkurencji na rynku, banki są coraz bardziej efektywne, lepiej zarządzają kosztami, więc mimo kurczenia się marż kredytowych, dochody będą wysokie, a straty na kredytach będą malały.

Rząd wstrzymuje większość inwestycji na najbliższe dwa lata. A inwestycje prywatne rosną, ale bardzo powoli. Czy nie widzi Pan z tej strony ryzyka dla wzrostu gospodarczego w Polsce?

Zmniejszenie wydatków publicznych to nie tąpnięcie, tylko wyhamowanie dynamiki. Po tym jak wzrośliśmy z 50 do 80 mld zł w wydatkach publicznych wyzwaniem jest utrzymanie tego poziomu. W inwestycjach dużych firm nastąpiło poważne odbicie. Również w sektorze małych i średnich przedsiębiorstw widzę więcej apetytu na kredyty. Maluje nam się pozytywny obraz rozwojowy od strony inwestycyjnej: lata 2009-2010 były zdominowane przez wydatki publiczne, w 2011 i 2012 r. obserwujemy wzrost inwestycji przedsiębiorstw (eksport, odbudowa mocy produkcyjnych), z kolei w latach 2013-2015 powinien rozpocząć się cykl inwestycyjny w energetyce, początek budowy elektrowni atomowych i kontynuacja rozwoju infrastruktury komunikacyjnej. Gdyby do tego jeszcze udało się dodać do łupki gazowe, byłoby znakomicie.

To co robić, żeby rozwój był jak najszybszy?

Trzeba obniżyć w kraju koszty rozpoczęcia działalności gospodarczej, dać mniejszym firmom szanse, usuwając im z drogi zbędne bariery. Powinniśmy działać w UE na rzecz rzeczywistego uruchomienia jednolitego rynku produktów i usług, co ożywi polski eksport i umożliwi dopływ inwestycji w naszą gospodarkę. Należy postawić na rozwój rodzimego kapitału intelektualnego, pozwolić na dokonanie się w Polsce rewolucji technologiczno-cyfrowej. Do podbicia jest europejski cyfrowy rynek wymiany, czyli obrót dobrami i usługami w Internecie, który podobno nie ma granic. Musimy wziąć udział w globalnym wyścigu na patenty przez stworzenie dobrego klimatu dla wspierania innowacyjności w gospodarce. Słowem, należy uwolnić przedsiębiorczość od barier kosztów i biurokracji, handel z więzów nadmiernego protekcjonizmu i intelekt z okowów administracji.

Ale gospodarka światowa znów znajduje się w newralgicznym momencie, zwłaszcza z perspektywy problemów Grecji. Czy spodziewa się pan osłabienia złotego w najbliższych kwartałach lub miesiącach w efekcie rosnącej awersji do ryzyka także na rynkach wschodzących?

Nie. Nawet w apogeum kryzysu nie było jakiegoś istotnego odpływu kapitału z Polski, poza kapitałem krótkoterminowym, spekulacyjnym. Ponadto uzgodniono ostatnio wymianę euro z funduszy unijnych poprzez rynek, a nie przez rachunek NBP. Takie działanie ograniczy nadpłynność w części sektora bankowego i  zmniejszy koszty ściągania nadpłynności przez NBP i tym samym zwiększy jego zysk i zysk do budżetu, a także wpłynie na aprecjację złotego pomagając walczyć  z inflacją i per saldo zmniejszy koszty obsługi długu polskiego. Ta decyzja utrudni również ataki spekulacyjne na naszą walutę. Nie spodziewam się więc gwałtownych fluktuacji złotego, choć silnej aprecjacji też raczej nie będzie w okresie zawirowań wokół Grecji.

Umacnia się także frank. Polacy, którzy mają kredyty w szwajcarskiej walucie, odczuwają to bardzo dotkliwie. Mocny frank odbija się jednocześnie na sytuacji kapitałowej banków.

To teza tylko częściowo prawdziwa. Na szczęście dla setek tysięcy klientów wprawdzie frank jest bardzo mocny, ale stopy procentowe w CHF są rekordowo niskie, więc comiesięczne raty kredytów nie urosły zanadto. Skutki rosnącego franka odczuwają niektóre banki, poprzez wymóg kapitałowy i potrzebę refinansowania tej części aktywów na drogich dzisiaj rynkach międzynarodowych. Właśnie w obawie o obciążenie gospodarstw domowych protestowaliśmy przeciw takiemu kształtowi rynku i staraliśmy się przekonywać już od 2003 roku regulatora, że masowa dostępność kredytów we frankach nie jest zdrowa. Klient działa tak, jak pozwala mu na to rynek. A kształt rynku zależy od regulatora.

Na Węgrzech rząd zdecydował się na zamrożenie kursu forinta do franka szwajcarskiego dla osób spłacających kredyty w walutach. Czy w Polsce potrzebny jest podobny ruch?

Problem walutowy jest na Węgrzech większy niż u nas. Też mamy dużą liczbę kredytów hipotecznych w walutach obcych, z którymi musimy sobie poradzić. Jednak jestem zwolennikiem stosowaniem mechanizmów rynkowych, a nie odgórnego sterowania kursem.

Czy Polacy już wpadli w spiralę zadłużenia? Zaciągamy więcej pożyczek gotówkowych niż wynosi unijna średnia...

Łączny poziom kredytów do PKB wynosi w Polsce około 50 proc. W Czechach czy na Węgrzech ten odsetek to 85 proc., a w niektórych krajach zachodnich nawet 150 - 200 proc. PKB. Z pewnością zatem nie jesteśmy przekredytowani co do kredytów ogółem. Ale w kredytach konsumpcyjnych rzeczywiście przekroczyliśmy już europejską średnią. Należy patrzeć na dynamikę przyrostu kredytu i jeśli jest wyższa niż nominalne PKB to powinna się zapalić czerwona lampka. Taką niebezpieczną sytuację można w ostatnich latach zaobserwować w Turcji, Indonezji czy Meksyku - tam kredyt podwoił się na głowę mieszkańca w ciągu 4-5 lat. I to w dodatku w dobie światowego kryzysu płynnościowego. Może być to sygnał poważnego przekredytowania tych krajów.

Czyli według pana zalecenia Komisji Nadzoru Finansowego są u nas zbyt mało rygorystyczne?

Nie, jednak są one zbyt płynne. Nie mówią na przykład wprost o zakazie stosowania kredytów hipotecznych w walutach, tylko podnoszą wymogi kapitałowe od takich kredytów.

Czy zatem rekomendacje KNF-u wystarczą, aby zakończyć z walutowymi kredytami mieszkaniowymi?

Nie jestem przekonany, bo niektóre banki interpretują te zalecenia mniej rygorystycznie. Bardzo zależy nam na wyrównaniu poziomu gry, by wszystkie banki traktowały zalecenia jednakowo poważnie, a nie zawsze tak jest. KNF mimo że nie może zmieniać prawa, to dając rekomendacje i je egzekwując, miałaby na rynku bardzo duży posłuch. Dodatkowo potrzebujemy buforów antycyklicznych. Poprzez niskie stopy procentowe i dopłaty do kredytów jeszcze bardziej zachęcamy do ich zaciągania, na skutek czego rosną głównie marże u deweloperów..

Co zatem powinno się zrobić?

Dyskutowaliśmy o tym na Kongresie w Sopocie. W momencie kiedy np. wyceny mieszkań idą powyżej pewnych progów procentowych do góry, wtedy wprowadzane powinny być automatycznie mechanizmy polityki antycyklicznej - może to dotyczyć zmniejszenia dopłat do kredytów lub ich dostępności - dzięki temu akcja kredytowa dostosowana zostałaby do tempa przyrostu oszczędności w społeczeństwie. Kolejny bufor to odpowiednia polityka podatkowa i propodażowa (plany zagospodarowania przestrzennego, zezwolenia budowlane itp.), która doprowadziłaby do wzrostu konkurencyjności na rynku nieruchomości. Tym samym wzrosłaby liczba mieszkań na rynku, a ceny odpowiadałyby rzeczywistości i możliwościom nabywczym społeczeństwa.

Mamy najwyższą od 10 lat inflację rzędu 5 proc. Dlatego lokaty założone rok temu w zasadzie przyniosły straty. Po co zatem trzymać gotówkę w banku?

Biorąc pod uwagę koszt pieniądza, wciąż więcej depozytów jest na marży ujemnej, zatem część klientów nie zarabia za wiele na depozytach, ale banki mocno tracą. Taki jest dzisiaj rynek.

Pozostało 96% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką