Polska, gdzie jesteśmy po szczycie UE

Felieton Witolda M. Orłowskiego - głównego ekonomisty PwC

Publikacja: 03.02.2012 05:24

Na ostat­nim unij­nym szczy­cie Pol­ska zdo­ła­ła zre­ali­zo­wać głów­ną wy­tycz­ną swo­jej obec­nej stra­te­gii w od­nie­sie­niu do spraw UE – czy­li we­pchnąć ko­la­no mię­dzy drzwi. Nie je­ste­śmy wca­le pew­ni, czy te drzwi pro­wa­dzą do ja­kie­go­kol­wiek sen­sow­ne­go i war­te­go od­wie­dze­nia po­miesz­cze­nia. Nie wie­my, czy kie­dy­kol­wiek bę­dzie­my chcie­li przez nie przejść. Wię­cej – nie je­ste­śmy na­wet pew­ni, czy sa­me drzwi na­gle nie znik­ną. Ale no­gę wsa­dzi­li­śmy – choć peł­nią­cy ro­lę bram­ka­rza pre­zy­dent Nicolas Sar­ko­zy moc­no na­ci­skał, sta­ra­jąc się przed na­szym no­sem drzwi te za­mknąć, a klucz wy­rzu­cić za okno.

Nie da się ukryć, że na­sza sy­tu­acja nie jest ła­twa. Prze­cież do­brze wie­my, że klub eu­ro nie jest miej­scem, w któ­rym ko­niecz­nie chcie­li­by­śmy się te­raz znaj­do­wać. Na­wet nie dla­te­go, że eu­ro jest kiep­ską wa­lu­tą (wręcz od­wrot­nie – nie­za­leżnie od te­go, co się dzie­je, po­zo­sta­je pie­nią­dzem moc­nym i wia­ry­god­nym).

Przede wszyst­kim z dwóch po­wo­dów. Po pierw­sze dla­te­go, że stre­fa eu­ro nie jest dziś stre­fą za­ufa­nia i sta­bil­no­ści, ale ra­czej nie­koń­czą­cej się kłót­ni i bra­ku zdol­no­ści po­dej­mo­wa­nia de­cy­zji. Część kra­jów, któ­re w prze­szło­ści naj­sil­niej się za­dłu­ży­ły, ży­jąc po­nad stan, ma­rzy o do­dru­ko­wa­niu przez EBC bi­lio­nów pu­stych eu­ro, z po­mo­cą któ­rych bez­bo­le­śnie można by­ło­by spła­cić zo­bo­wią­za­nia. Bez­bo­le­śnie? Bez żar­tów. Za wszyst­kie dłu­gi ktoś mu­si za­pła­cić, bo w go­spo­dar­ce nie ma dar­mo­we­go lun­chu. Druk pu­stych pie­nię­dzy na dłuższą me­tę mu­si więc do­pro­wa­dzić do in­fla­cji, któ­ra ob­ni­ży­ła­by re­al­ną war­tość dłu­gów.

To nie po­do­ba się głów­nym wie­rzy­cie­lom, czy­li Niem­com. Za­miast dru­ku pu­stych pie­nię­dzy pro­po­nu­ją oni po­wszech­ne za­ci­ska­nie pa­sa, dzię­ki któ­re­mu za­osz­czę­dzo­ne przez Hisz­pa­nów, Wło­chów czy Gre­ków środ­ki tra­fi­ły­by z po­wro­tem do nie­miec­kich ban­ków i fun­du­szy eme­ry­tal­nych. Nic dziw­ne­go, że zna­le­zie­nie kom­pro­mi­su w stre­fie eu­ro jest trud­ne, a Niem­cy usi­łu­ją co­raz bar­dziej zde­cy­do­wa­nie uży­wać ar­gu­men­tu si­ły (oczy­wi­ście fi­nan­so­wo-go­spo­dar­czej) wo­bec part­ne­rów. Sło­wem, w stre­fie eu­ro nie jest przy­jem­nie – i nic nie za­po­wia­da, ­by ten przy­kry spór miał się szyb­ko skoń­czyć.

Dru­gim po­wo­dem, dla któ­re­go nie chcie­li­by­śmy się te­raz znaj­do­wać w stre­fie eu­ro, jest to, że nie wia­do­mo, czy w ogó­le prze­trwa. Pew­nie tak, ale możli­we są na­dal bar­dzo różne sce­na­riu­sze, z roz­pa­dem włącz­nie.

Po co więc z ta­kim po­świę­ce­niem wpy­cha­li­śmy no­gę mię­dzy drzwi, ry­zy­ku­jąc, że ktoś ją bo­le­śnie przy­trza­śnie? No cóż, to chy­ba ja­sne – po to, by do­brze wi­dzieć, co się dzie­je w po­ko­ju, do któ­re­go chwi­lo­wo ra­czej nie ma­my wstę­pu. Bo w po­ko­ju tym mo­gą za­pa­dać ważne dla nas de­cy­zje, a my chce­my o tym wie­dzieć. Choć­by po to, by móc pró­bo­wać za­blo­ko­wać te, któ­re by­ły­by dla nas groź­ne lub nie­ko­rzyst­ne.

Czy we­pchnię­ta mię­dzy drzwi no­ga wy­star­czy? Praw­dę mó­wiąc, nie wia­do­mo. Można so­bie wy­obra­zić, że na­stą­pią pró­by do­mknię­cia drzwi na si­łę. My z ko­lei bę­dzie­my sta­ra­li się po­sze­rzyć szpa­rę, by móc le­piej ob­ser­wo­wać, co się dzie­je i w ra­zie po­trze­by in­ter­we­nio­wać. Zatem umiar­ko­wa­ny suk­ces ne­go­cja­cyj­ny ni­cze­go jesz­cze nie gwa­ran­tu­je. Da­je nam tyl­ko szan­sę, by wal­czyć da­lej.

Na ostat­nim unij­nym szczy­cie Pol­ska zdo­ła­ła zre­ali­zo­wać głów­ną wy­tycz­ną swo­jej obec­nej stra­te­gii w od­nie­sie­niu do spraw UE – czy­li we­pchnąć ko­la­no mię­dzy drzwi. Nie je­ste­śmy wca­le pew­ni, czy te drzwi pro­wa­dzą do ja­kie­go­kol­wiek sen­sow­ne­go i war­te­go od­wie­dze­nia po­miesz­cze­nia. Nie wie­my, czy kie­dy­kol­wiek bę­dzie­my chcie­li przez nie przejść. Wię­cej – nie je­ste­śmy na­wet pew­ni, czy sa­me drzwi na­gle nie znik­ną. Ale no­gę wsa­dzi­li­śmy – choć peł­nią­cy ro­lę bram­ka­rza pre­zy­dent Nicolas Sar­ko­zy moc­no na­ci­skał, sta­ra­jąc się przed na­szym no­sem drzwi te za­mknąć, a klucz wy­rzu­cić za okno.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Marta Postuła: Czy warto deregulować?
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Wybory prezydenckie w KGHM
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Qui pro quo, czyli awantura o składkę
Opinie Ekonomiczne
RPP tnie stopy. Adam Glapiński ruszył z pomocą Karolowi Nawrockiemu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Nie należało ciąć stóp przed wyborami
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem